Kraj

Kosztowne potknięcie z samolotami klasy VIP

To był sprinterski kontrakt i prawniczy horror. To był sprinterski kontrakt i prawniczy horror. Aaron Escobar / Flickr CC by 2.0
MON wbrew prawu przeprowadził negocjacje, które zakończyły się podpisaniem umowy na zakup samolotów dla VIP od Boeinga – orzekła Krajowa Izba Odwoławcza. Opozycja już nazywa sprawę „największą aferą rządów PiS”.

Orzeczenie KIO, od którego można się jeszcze odwołać do sądu okręgowego, nie oznacza nieważności podpisanej w piątek umowy. To tym gorzej dla niej, bo od tej pory ciągnąć się za nią będą podejrzenia o nieprzejrzystość. A rzecz idzie o ponad 2 miliardy złotych, bo tyle MON zdecydował się zapłacić za dwa samoloty Boeing 737-800 w konfiguracji VIP i jeden używany, przebudowany z pasażerskiej wersji.

To był sprinterski kontrakt i prawniczy horror. Od unieważnienia przetargu i wszczęcia postępowania zamówienia z wolnej ręki minęły trzy tygodnie. Presja czasu była ogromna, a na szali wizerunek ministra Antoniego Macierewicza, który zapewniał o niemal 100-procentowym zrealizowaniu zeszłorocznego budżetu modernizacyjnego. Unieważnienie przetargu spowodowało pierwszy poślizg, a ponad pół miliarda zapisane na ten cel w 2016 r. można było wydać tylko do końca marca. Prawdziwa walka z czasem zaczęła się, gdy po wszczęciu zamówienia z wolnej ręki 10 marca trzy firmy poskarżyły się na to do „przetargowego sądu” nadzorującego zamówienia publiczne. Twierdząc, że też mogłyby dostarczyć samoloty VIP.

Kogo pokrzywdził MON

Napięcie wzrosło jeszcze, gdy 28 marca KIO po całodziennych obradach nie wydała wyroku i przełożyła go na 3 kwietnia – a więc po terminie wydatkowania środków budżetowych z 2016 r. MON natychmiast poprosił o specjalną zgodę na zawarcie kontraktu, argumentując, że ewentualny uszczerbek dla środków publicznych byłby większy niż interes skarżących. Taka zgoda została wydana w czwartek, a prezesi Boeinga zostali wezwani do Warszawy na podpisanie kontraktu następnego dnia – który od rana był festiwalem skuteczności Antoniego Macierewicza. To, w jaki sposób MON uzyskał od dostawcy cenę dużo niższą od tej proponowanej w unieważnionym przetargu, pozostaje tajemnicą.

Reklama