Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Narodowe centrum bajki

Nie uważam, by wicepremier Gliński powinien się na K. Matołku mścić, wstrzymując finansowanie jego urodzin.

Po decyzjach podjętych na najwyższych szczeblach jesteśmy właśnie świadkami zmierzchu karier dwóch znanych postaci. Chodzi mi o B. Misiewicza i K. Matołka, z tym że o ile kroki wygaszające karierę tego pierwszego opisują wszystkie media, a prezes PiS wydał w jego sprawie specjalne oświadczenie, o tyle szykany wobec drugiego odbywają się po cichu, a prezes o sprawie milczy, dając powody do najrozmaitszych spekulacji.

„Gazeta Wyborcza” informuje, że resort wicepremiera Glińskiego odmówił finansowego wsparcia Międzynarodowemu Festiwalowi Kultury Dziecięcej organizowanemu przez Europejskie Centrum Bajki im. K. Matołka. W trakcie imprezy miało dojść do hucznego świętowania urodzin koziołka. Niestety, jak twierdzi dziennik, komentując brak dofinansowania, „minister Gliński nie lubi Matołka”. Jak wiadomo Misiewicz także stracił państwowe dofinansowanie, z tym że o ile powody zaprzestania finansowania B. Misiewicza są ogólnie znane, o tyle zupełnie nie wiadomo, co Gliński ma przeciwko K. Matołkowi. Może Gliński, który jest profesorem, nie chce dotować osoby nieposiadającej odpowiedniego wykształcenia? Nie można też wykluczyć, że Gliński K. Matołkowi zazdrości, że ten jest w polskiej kulturze postacią ważniejszą od niego i że wiele dzieci i osób dorosłych traktuje K. Matołka poważnie, a jego – nie.

Ja rozumiem, że swoją uprzywilejowaną pozycję K. Matołek zawdzięcza m.in. opresyjnemu peerelowskiemu systemowi edukacyjnemu, który wciskał go dzieciom na bohatera w zastępstwie prawdziwych bohaterów, o których istnieniu dowiedzieliśmy się dopiero po nastaniu obecnej władzy. Rozumiem, że wicepremierowi Glińskiemu może się nie podobać, że ten niepodkuty przygłup bez dorobku naukowego, któremu prezes Kaczyński prawdopodobnie nigdy nie zaproponowałby kandydowania na premiera rządu technicznego, jest popularny, lubiany i ma centrum swojego imienia, a on – nie.

Polityka 16.2017 (3107) z dnia 18.04.2017; Felietony; s. 4
Reklama