Były szef Agencji Wywiadu: Polska jest bezbronna na wypadek ataków terrorystycznych
Grzegorz Małecki został mianowany szefem AW pod koniec 2015 r., po przejęciu władzy przez PiS. Odszedł na własną prośbę jesienią 2016 r. Dzisiaj oskarża polityków o niewłaściwy nadzór nad służbami specjalnymi, brak odpowiedniej kontroli i wizji funkcjonowania tych instytucji. Twierdzi, że odszedł, bo nie mógł akceptować warunków, jakie stawiali mu politycy. To oni doprowadzili służby do stanu śmierci klinicznej, jak mówi, premiując lizusostwo, oportunizm i nieróbstwo.
W gruncie rzeczy oskarża Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Ten pierwszy jest w rządzie PiS ministrem-koordynatorem służb specjalnych, ten drugi – jego zastępcą w randze sekretarza stanu.
Trochę dziwnie brzmi ta krytyka ze strony człowieka związanego z obozem PiS. Zawsze w takich przypadkach rodzi się podejrzenie, że motywem do zabrania głosu jest zemsta, ale Małecki ucina takie spekulacje. Nie chce się na nikim mścić. Mówi, jak jest, bo niepokoi go stan dryfu, w jakim znalazły się służby już 15 lat temu, a który trwa do dzisiaj. PiS zapowiadał zmiany, ale na tym się skończyło. Nie mogło być inaczej, skoro nadzorem nad służbami zajmują się dyletanci i karierowicze. Małecki mówi, że w AW wprowadził innowacyjne zmiany, ale po jego odejściu przywrócono stan poprzedni.
Diagnoza płk. Małeckiego brzmi trochę przerażająco
Małecki uważa, że Polska jest bezbronna na wypadek ataków terrorystycznych. Można z jego słów wysnuć wniosek, że osławiona ustawa antyterrorystyczna służy wyłącznie do inwigilacji własnych obywateli, a nie rzeczywistych wrogów państwa.
Jeżeli Grzegorz Małecki obnaża słabość ABW i innych służb z powodu rzeczywistej troski o stan państwa, to należy mu podziękować za ostrzeżenia.