Opinia, że PiS nic nie robi dla polskiej kultury i sztuki, jest trochę niesprawiedliwa. Weźmy decyzję prezesa TVP, w wyniku której w Kielcach będzie się teraz odbywał festiwal polskiej piosenki w Opolu. Moim zdaniem dla tej piosenki to czysty zysk, bo w sytuacji, gdy Opole zapowiedziało, że i tak nadal będzie organizowało festiwal polskiej piosenki w Opolu, polska piosenka będzie miała dwa razy więcej festiwali w Opolu niż za czasów koalicji PO-PSL (w tym jeden w Kielcach, które dotąd nie miały u siebie żadnego festiwalu w Opolu). Jest jednak pytanie, czy z chwilą utworzenia w Kielcach nowego festiwalu w Opolu stary festiwal w Opolu w dalszym ciągu będzie dorocznym świętem polskiej piosenki, czy już tylko spotkaniem grupy kolesi?
Innym sukcesem PiS w dziedzinie kultury i sztuki jest doprowadzenie do gwałtownego zainteresowania polskim teatrem osób, które dotąd nie miały kontaktu z kulturą teatralną ani z żadną inną. Pod rządami koalicji PO-PSL te osoby były z życia teatralnego wykluczone, a wolny czas spędzały w kościołach, na miesięcznicach smoleńskich i na meczach piłkarskich. Dopiero pod rządami PiS ta publiczność zaczęła się skupiać wokół teatrów, a nawet kupować bilety i wdzierać się do środka, o czym świadczą niedawne sceny związane z wystawieniem sztuki „Klątwa”.
Na razie nie zdecydowała się na obejrzenie samego przedstawienia, ogranicza się jedynie do bicia i obrażania innych widzów, śpiewania pieśni kościelnych, odpalania rac oraz rozlewania żrącego płynu w foyer. Cóż, początki bywają trudne, w każdym razie lepiej, że te osoby przychodzą do teatru, niżby miały rozrabiać gdzie indziej. Zresztą okrzyki w rodzaju: „Koniec wesela, wracajcie do Izraela”, wydawane przez te osoby, wskazują na to, że na oglądanie spektakli teatralnych ze zrozumieniem jest dla nich za wcześnie.