Prawniczka z doświadczeniem politycznym sprawdzi się teraz w biznesie.
Kiedy dwa tygodnie temu pytaliśmy Małgorzatę Sadurską o niedawne zmiany w Kancelarii Prezydenta, powiedziała: – Minęły dwa lata prezydentury i pan prezydent dostosowuje swoją Kancelarię do nowych wyzwań i zadań. Przed nami dwa ważne zadania – referendum konsultacyjne dotyczące konstytucji oraz obchody 100-lecia odzyskania niepodległości. Wtedy Sadurska jeszcze nie wiedziała, że będzie musiała odejść z Kancelarii. Ale jak dowiadujemy się w Pałacu, prezydent był już jej obecnością zmęczony. – Andrzej Duda zdał sobie sprawę, że Małgorzata Sadurska nie będzie dobrą szefową Kancelarii na czasy, kiedy on chce podjąć próbę autonomii w relacji z PiS. Zależy mu na tym, aby zbudować choć trochę partnerskie relacje z prezesem – mówi osoba dobrze zorientowana w PiS.
Od początku tej prezydentury mówiło się, że Sadurska jest w Pałacu „uchem prezesa”. Niedawne awanse: Pawła Muchy na wiceszefa Kancelarii, Krzysztofa Szczerskiego na szefa gabinetu politycznego i przejście do Pałacu na rzecznika w randze ministra Krzysztofa Łapińskiego, największego krytyka PiS, wskazują, że Duda zbiera wokół siebie osoby, które są lojalne przede wszystkim wobec niego, a nie wobec Kaczyńskiego. A z Sadurską było tak, że bardziej jej zależało na przekonaniu Dudy do tego, co myśli Kaczyński, niż odwrotnie.
Jak pisaliśmy w poprzedniej POLITYCE na jednym z ostatnich spotkań w gronie kierownictwa miała powiedzieć „o różnych wyborach w najbliższym czasie”, co siedzący przy stole odczytali jako chęć startu w eurowyborach. Zapytana o to przez POLITYKĘ, nie dementowała: – Polityk zawsze powinien brać pod uwagę start w każdych wyborach, ale w tym momencie o tym nie myślę.