Ministerstwu Środowiska przeszkadza wszystko, co żyje i oddycha. Drzewa – to oczywiste, zajadła walka ministra Szyszki z Puszczą Białowieską jest tego dobitnym przykładem. Ale widać jeden front to za mało, wiele wskazuje, że ministerstwo zamierza wypowiedzieć wojnę łosiom. Chodzi o zniesienie moratorium na odstrzał tych zwierząt.
Jak alarmuje białostocka „Gazeta Wyborcza”, w podlaskim urzędzie wojewódzkim zaprezentowano dziennikarzom informacje o kolizjach komunikacyjnych, liczebności łosi w regionie oraz uszkodzeniach lasu, powodowanych przez nie w północno-wschodniej Polsce i w całym kraju.
Konferencja wyraźnie miała służyć usprawiedliwieniu pomysłu zniesienia moratorium na odstrzał łosi. Udział w niej wzięła doborowa grupa: wiceminister środowiska Andrzej Konieczny, wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski, komendant wojewódzki policji w Białymstoku Daniel Kołnierowicz oraz zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Andrzej Gołębiewski. Czyli sami swoi.
„Makabryczne szkody” z powodu łosia
Wszyscy szeroko mówili o wzroście populacji łosi, zwłaszcza w Podlaskiem (ale nie tylko), i szkodach wyrządzanych przez te zwierzęta w lesie i na polach. A zwłaszcza o wypadkach drogowych, zwykle śmiertelnych, z udziałem zwierząt, szczególnie łosi. Śmierć człowieka zawsze w takich sytuacjach skuteczniej działa na emocje i wyobraźnię niż opowieści o hektarach (nawet) zgryzionych sadzonek, „połamanych pędach wierzchołkowych, kompletnym zniszczeniu na 3,5 tysiąca hektarów upraw, łamaniu sosen, zrywaniu kory na starych drzewostanach: na gatunkach liściastych, ale też na świerku”.