Kraj

Siedziałam za wolnością

Na fot. autorka przed zatrzymaniem Na fot. autorka przed zatrzymaniem Krzysztof Osiński

Kolejna miesięcznica i kontrmiesięcznica smoleńska. I coraz wyraźniej widać tendencję: najliczniejszymi uczestnikami są policjanci. To jak znak czasu.

Topnieje grupa demonstrantów smoleńskich, rośnie liczba demonstrujących przeciw wykorzystywaniu narodowej tragedii do celów politycznych. To widać w sondażach: w kwietniowym (dla „Faktu” i Radia Zet) wyszło, że 83 proc. badanych nie wierzy w smoleński zamach. PiS realizuje scenariusz rozpoczęty 16 grudnia pod Sejmem: „zero tolerancji” dla korzystających z wolności zgromadzeń. Kontrdemonstracje smoleńskie są blokowane i rozpędzane przez policję, choć są legalne: organizowane w trybie uproszczonym, a PiS przez pomyłkę zapomniał, by takich zgromadzeń też można było zakazać – więc zakazać nie można. Ale policja je rozpędza i blokuje, czym łamie prawo. Zero tolerancji ma polegać nie tylko na uniemożliwianiu korzystania z wolności zgromadzeń – nawet w trybie przewidzianym w nowych, pisowskich przepisach, ale i na bezwzględnym karaniu za korzystanie z wolności zgromadzeń bez pozwolenia władzy.

W tę sobotę usiadłam więc z innymi Obywatelami RP na trotuarze przed placem Zamkowym. I zostałam przez policjantów wyniesiona wbrew mojej woli. Podobnie jak kilkadziesiąt innych obywateli, z Władysławem Frasyniukiem łącznie. Wyniesienie i ukaranie Frasyniuka za korzystanie z wolności zgromadzeń – to kolejne signum temporis. Wyniesiono nas na placyk przy Miodowej, gdzie urządzono prowizoryczną izbę zatrzymań. Jednocześnie poinformowano nas, że nie jesteśmy „zatrzymani”. Okazało się, że według prawa – tak, a według PiS – nie. Bo placyk otoczony był policyjnym kordonem i byliśmy na nim uwięzieni.

Polityka 24.2017 (3114) z dnia 12.06.2017; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 7
Reklama