Pierwszym ostrzeżeniem dla biegłych było uchwalenie w kwietniu zeszłego roku, z inicjatywy PiS, zmiany Kodeksu karnego: podniesiono karę za wydanie fałszywej opinii mającej służyć za dowód w postępowaniu. Jednocześnie z podniesieniem kary za umyślne wydanie fałszywej opinii PiS dodał do Kodeksu karnego nowe przestępstwo: wydania fałszywej opinii „nieumyślnie”. Od razu wzbudziło to wątpliwości tak praktyków, jak teoretyków prawa. Bo jak można niechcący wydać fałszywą opinię? Samo słowo „fałszywa” sugeruje świadome działanie. Nieświadomie można wydać co najwyżej opinię błędną.
Drugie ostrzeżenie było we wrześniu zeszłego roku, gdy policja z prokuraturą weszły z przeszukaniem do mieszkań biegłych, którzy w procesie wytoczonym lekarzom przez rodzinę Zbigniewa Ziobry wydali opinię, że nie było zaniedbań w leczeniu ojca ministra. Nie wiadomo, czego szukano w domach biegłych, skoro przeszukanie uzasadniono zbyt drogą wyceną ekspertyzy. Ale zdarzenie odbiło się szerokim echem.
Poszło o gazik
Teraz mamy akt oskarżenia za wydanie fałszywej opinii. W jednej ze spraw przeciw kardiochirurgowi „doktorowi G.” sąd, mając wątpliwości co do ekspertyz dostarczonych przez prokuraturę i pokrzywdzonych (rodzinę pacjenta), zamówił kolejną ekspertyzę. Chodzi o sprawę przyczynienia się do śmierci pacjenta przez zostawienie mu w sercu gazika podczas operacji wszczepienia zastawki. Poprzedni biegli nie zapoznali się z całością dokumentacji, a ich opinie sąd uznał za niejasne i niepełne. Dlatego zamówił kolejną – u doświadczonego, emerytowanego kardiochirurga, prof. J.
Kardiochirurg sporządził ekspertyzę, w której napisał, że pozostawienie gazika w sercu pacjenta było błędem, ale odpowiada za to instrumentariuszka (która wcześniej, w innym procesie, została uniewinniona).