Do szerszej publiczności przebiło się najpierw grudniowe przesłuchanie sędziego Ryszarda Milewskiego. To wtedy Marek Suski dopytywał o nazwisko „carycy Katarzyny”, nie pojmując, że świadek miał na myśli Katarzynę Wielką. Cichą bohaterką tej sceny była klubowa koleżanka Suskiego i szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann, która nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. – Staram się nie śmiać ani nie płakać, choć czasem jest ciężko – powiedziała potem znajomemu posłanka. To ona będzie rozliczana za rezultaty prac komisji.
– Komisja ma wyjaśnić sprawę, odkryć mechanizmy, usprawnić instytucje, by taka afera się nie powtórzyła. Ale komisja ma też pomóc w naprawieniu krzywd tysięcy poszkodowanych. I to jest naszym celem, a nie atakowanie politycznych przeciwników. Wciąż nie jesteśmy nawet w połowie prac, wciąż nie znamy wszystkich dowodów. Nie sądzę jednak, by Marcin P. wymyślił cały skomplikowany proceder. On był wcześniej karany za drobne przestępstwa – przekonuje Wassermann.
W zeszłym tygodniu przesłuchiwany był syn byłego premiera Donalda Tuska – Michał Tusk. W środę w warszawskim Sądzie Okręgowym przesłuchiwany jest były szef Amber Gold Marcina P. W czwartek przed komisją ma stanąć żona Marcina P. Katarzyna P. Od marca 2016 r. trwa proces małżeństwa przed gdańskim Sądem Okręgowym.
Komisja szybko nie skończy
Fotel szefowej komisji zaproponował jej Kaczyński. Jej ojciec – Zbigniew Wassermann – pracował w dwóch takich komisjach – najpierw w sprawie PKN Orlen, a tuż przed katastrofą smoleńską w tej dotyczącej tzw.