Pan Rosiewicz uczcił Mr. Trumpa śpiewająco i skacząco „Trumping and jumping today is trendy. Trumping and jumping. I′m Trendy Andy. Sing and jump, sing and jump! Sing all together for Donald Trump”.
Trendy Andy już dawniej wprawiał się w laurkach dla mocarstwowych przywódców czynionych w ich ojczystych językach. Oto pean na cześć p. Gorbaczowa (80.): „Michaił, Michaił, eta piesnia dlia tiebia. Sztoby nowyje rjeformy tak dawioł ty da kańca. Michaił, Michaił, ty pastroisz nowyj mir. Nie anglijskij, nie francuskij, no ty ruskij bohater”. Krótko: jaki pan, taki kram, tj. Andriej-Andy, wsiegda (always) trendy (modnyj).
Pan Wolski, inny sługa niejednego suwerena, ułożył wierszyk, obficie sypiąc nazwiskami:
„Gdy marzenie o władzy staje się majakiem
Wybrał się Ryszard Petru popływać kajakiem
Naturalnie wiosłować musi towarzyszka
Nie jest to Lubnauer agresorka myszka
Pani Szmidt, Scheurin-Wielgus ani żona sama,
Dobrze mieć w opozycji lidera sułtana”
Pan Wolski niewątpliwie zrobił sobie dobrze, pognębiając opozycję, ale chyba zapomniał o podsumowującej konkluzji, np. takiej (do rymu): „A jako lidera bezżennego pana”.
Pan Pietrzak, również jedzący chleb polityczny z różnych wypieków, uświetnił swój jubileusz, wypadający 24 czerwca, kilkoma krotochwilami, z których wybrałem dwie, mianowicie „o brunetkach nie będzie, bo to byłby antysemityzm” i „w USA był Biały Dom, a potem Czarny Barak”. W ogólności wzbudził entuzjazm p. Szydło, która oświadczyła: „To wyróżnienie i zaszczyt, że mogę stać na scenie obok Mistrza [chyba się nie mylę, pisząc Mistrza, a nie mistrza]. To, że – jak raczył Mistrz Jubilat powiedzieć – jest dzisiaj rząd Prawa i Sprawiedliwości, rząd, który zmienia Polskę, to jest przede wszystkim również zasługa takich ludzi jak Jan Pietrzak i tego, że te poplątane kierunki potrafili prostować, żeby Polska była Polską”.