Kraj

W centrum Warszawy ktoś wyciął pomnik przyrody

Zachowanie inwestora czy też właściciela działki wymaga co najmniej reakcji prokuratury. Zachowanie inwestora czy też właściciela działki wymaga co najmniej reakcji prokuratury. Fabrizio Verrecchia / StockSnap.io
W centrum Warszawy, na tyłach hotelu Victoria, wycięto drzewo, turecką leszczynę będącą pomnikiem przyrody. Informowała o tym wyraźnie tabliczka umieszczona na pniu.

Jak wyjaśnia wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski, od dwóch lat wokół drzewa trwała przepychanka, właściciel działki chciał wycięcia, a Rada Warszawy nie wyrażała zgody. Jak ustalił portal Metro Warszawa, właścicielem działki jest firma Prestige Group. Ta od lat zabiegała o dopuszczenie tam zabudowy. Na działce ma powstać biurowiec, zaprojektowany dla inwestora – Prestige House – przez pracownię architektoniczną Płaskowicki i Partnerzy. Zaprojektowany tak, że dla drzewa nie ma tam miejsca.

Ta wycinka to przestępstwo

Tymczasem Michał Krasucki, konserwator zabytków, zapewnia, że odmówił zgody „na budowę biurowca w tym miejscu ze względu na to, że miałby stanąć na środku skweru ujętego w gminnej ewidencji zabytków (ogród pałacowy). Nie tylko pomnik przyrody był powodem”. Pan konserwator może być blisko prawdy, gdy wyjaśnia: „Być może inwestor czeka, aż po 1 listopada to wojewódzki konserwator będzie uzgadniał pozwolenia na budowę i decyzje o warunkach zabudowy, a wtedy pod nawałem spraw ta jedna uzgodni się sama” – napisał na Facebooku. Przepis zmienił niedawno pan wojewoda mazowiecki z PiS.

Wiceprezydent Olszewski podkreśla, że wycięcie drzewa, pomnika przyrody, jest przestępstwem z art. 187 kodeksu karnego i grozi za taki czyn do dwóch lat więzienia lub grzywna. Nawet po zmianie prawa, czyli mimo lex Szyszko, wycięcie pomnika przyrody to przestępstwo. I skandal.

Inwestor tymczasem zapewnia, że nie miał ze sprawą wycięcia drzewa nic wspólnego, choć przyznaje, że zabiegał o zgodę na usunięcie leszczyny, bo rosła „na ciągu komunikacyjnym i była w złym stanie”, co potwierdzają ekspertyzy. Ale nie ulega wątpliwości, że drzewo właśnie jemu przeszkadzało w realizacji wielkich planów. Jednym słowem: jest wielkie zamieszanie, a winnego brak. Wiceprezydent zapewnia, że zawiadomił prokuraturę.

Zastanawiające, jak to możliwe, że w centrum miasta, obok znanego hotelu, ktoś przy użyciu piły mechanicznej (bo przecież nie żyletki czy scyzoryka) wycina wielkie drzewo, nie zwracając niczyjej uwagi? Gdzie jest Straż Miejska lub policja? Musiało się to odbywać w dzień, bo nocą hałas zwracałby uwagę tym bardziej. Dlaczego nikt nie reagował? Dlaczego nikt nie zrobił zdjęcia, przecież dziś fotografuje się wszystko dookoła? Jest lato, tłumy nie opuszczają Śródmieścia nawet późną nocą. Wydawać się może, że na sprawę wycinania drzew jesteśmy wyczuleni.

Jak reagować na taką wycinkę drzew?

Takie zachowanie inwestora czy też właściciela działki wymaga nie tylko reakcji prokuratury. Chyba jeszcze bardziej potrzebny jest sprzeciw społeczny. Trzeba o tym mówić, pisać, nagłaśniać. Czy firma, która w drastyczny sposób potraktowała przyrodę, wspólne dobro mieszkańców stolicy, a nawet Polski, jest wiarygodnym partnerem w biznesie?

Dziś światowe firmy mocno uważają, z kim się wiążą. Z reguły nie chcą narażać dobrego imienia, wiązać się z podmiotem naruszającym prawo tak bezceremonialnie. Nie sprzedają choćby produktów testowanych na zwierzętach z naruszeniem ich praw. Firmy kupujące drewno z Białowieży też znalazły się na cenzurowanym.

Może bojkot inwestora, który nie ma szacunku dla pomnika przyrody, przyniósłby Warszawie rozgłos europejski. Może to naiwne myślenie, ale kiedy zaczynał się bojkot sprzedaży i zakładania naturalnych futer, też wydawał się to pomysł naiwny. A jednak chwycił. Zwrócił uwagę na cierpienie zwierząt i sprawił, że futra bardzo wyszły z mody. Bogaty inwestor gotów pewnie zapłacić wysoką grzywnę, takiej kary zapewne nie odczuje jako dotkliwej. Może właśnie społeczny ostracyzm bardziej zaboli. Warto spróbować, dopóki jeszcze w centrum Warszawy rosną drzewa.. Bezsilność wobec takich aktów przemocy jedynie zachęca innych do podobnych zachowań.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną