Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jak żyć?

We wrześniu 1942 r. Jerzy Główczewski, w wieku 22 lat, zostaje przyjęty do polskiego lotnictwa.

Na pytanie „jak żyć?” Jerzy Eligiusz Główczewski ma prawo odpowiedzieć „Tak jak ja”. Jerzy liczy sobie 95 lat, urodził się w 1922 r., tuż przed tym, jak prezydent Gabriel Narutowicz został zamordowany przez Eligiusza Niewiadomskiego. To jemu nasz bohater zawdzięcza swoje drugie imię. „Na przestrzeni tylko paru miesięcy ponad trzysta ochrzczonych w Warszawie noworodków otrzymało rzadko spotykane imię Eligiusz, jako trybut dla mordercy” – pisze historyk amerykański R.M. Watt. „W dojmujący i osobisty sposób czuję piętno tej polskiej choroby narodowej, której objawami są kłótliwość i głupota polityczna…” – pisze Główczewski w swoich wspomnieniach „Ostatni pilot myśliwca” (PWN 2017).

Dobry los chciał, że poznałem Autora, który jest naszym wiernym czytelnikiem, i to w Nowym Jorku, gdzie od lat mieszka i czyta POLITYKĘ. Pamięć ma genialną, a notatki godne pozazdroszczenia. Przechodząc obok delikatesów Hirschfelda w drodze do szkoły, widział młodych ludzi z plikami gazetki „Pod pręgierzem”, wzywającej przechodniów do omijania sklepu. „Na dużej przerwie Rene Kolek pokazał nam taką gazetę. Całą pierwszą stronę zapełniały fotografie różnych osób. Podtytuł wzywał: »Kto zna nazwiska tych świń, które kupują u Żydów?«”. Kiedy wybucha wojna, 17-letni uchodźca trafia do Rumunii, stamtąd do Mersiny (Turcja), gdzie było już kilkuset polskich uchodźców. Statek „Warszawa” pod polską banderą, przewiózł ich do… Hajfy. „Byliśmy tłumem uchodźców płynących w nieznane”. W styczniu 1941 r. trafia do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Bierze udział w słynnej operacji pod Tobrukiem.

Następny etap: wraz ze swoim oddziałem wsiada na gigantyczny statek „Queen Mary”, przerobiony dla celów wojskowych na 10 tys.

Polityka 38.2017 (3128) z dnia 19.09.2017; Felietony; s. 86
Reklama