Aktywiści z Puszczy Białowieskiej niewinni. Sąd: działali w stanie wyższej konieczności
Sąd orzekł, że protestujący, blokując maszyny do wycinania drzew, działali w warunkach stanu wyższej konieczności. Wyrok nie jest prawomocny. Co ciekawe, kilka tygodni wcześniej inny sędzia tego samego sądu uznał innych uczestników tej samej blokady za winnych, ale odstąpił od wymierzenia kary. Na rozpatrzenie czekają jeszcze wnioski o ukaranie ok. 150 osób, które uczestniczyły w trwających do grudnia pokojowych blokadach lub je relacjonowały.
Każdy obywatel ma niezbywalne prawo do protestu przeciw decyzjom władzy, z którymi się nie zgadza. Ma prawo oczekiwać, że w razie związanego z protestem zatrzymania lub wniosku o ukaranie za złamanie przepisów porządkowych – w puszczy szereg blokad było przełamywanych przez policję i straż leśną – stanie przed niezawisłym sędzią. Fatalna byłaby praktyka odwrotna: automatyczne karanie aktywistów za blokowanie wykonania decyzji ministra środowiska. Sędziowie będący częścią partyjno-państwowego ciągu technologicznego wiedzieliby z urzędu, że (jak na sąsiedniej Białorusi) władza ma zawsze rację. To prosty przykład ilustrujący, dokąd prowadzi upartyjnienie sądów.
Skandal o światowym zasięgu
Aktywiści, nazywający siebie obrońcami puszczy, sprawili, że postępowanie obecnego rządu w najcenniejszym przyrodniczo lesie europejskich nizin strefy umiarkowanej urosło do skandalu o światowym zasięgu. Naprzeciw służb mundurowych (znalazł się wśród nich strażnik leśny z naszywką „śmierć wrogom ojczyzny”) stanęli, kosztem życia prywatnego, ryzykując kariery i zdrowie, m.in. artyści i przyrodnicy. Zatrzymywali maszyny i wspólnie z naukowcami zbierali dane mające świadczyć o tym, że podległe rządowi Lasy Państwowe łamią zasady ochrony przyrody, wynikające z prawa polskiego, unijnego i członkostwa w UNESCO.