Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Rusza budowa pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej na pl. Piłsudskiego

Bryła pomnika ofiar tragedii smoleńskiej wpisana w przestrzeń pl. Piłsudskiego będzie estetyczno-urbanistycznym zgrzytem. Bryła pomnika ofiar tragedii smoleńskiej wpisana w przestrzeń pl. Piłsudskiego będzie estetyczno-urbanistycznym zgrzytem. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Przy pl. Piłsudskiego stanie pomnik ofiar tragedii smoleńskiej. Sprawa ma kilka aspektów, a każdy z nich budzi emocje: zdziwienie, wściekłość, rozczarowanie, a nawet pełen osłupienia podziw.

Aspekt pierwszy, polityczny

Niemal od samego początku, od kiedy tylko pojawiła się idea budowy pomnika, okazało się, że po dwóch stronach okopały się dwie polityczne siły, które nie zamierzały ustąpić ani o krok. Związane z PO władze stolicy oraz PiS, początkowo słaby jako opozycja, z czasem silny władzą centralną. Agresywna taktyka pragnących stawiać monument i zacięty upór ich przeciwników nie pozostawiały złudzeń: o kompromis będzie ciężko i wszystko odbędzie się jak przy przeciąganiu liny. Ktoś wygra, ktoś przegra. PiS długo odbijał się od ściany stołecznych uprawnień i niechęci. Dziś wiadomo już, że z tego klinczu wyszedł jednak z nokautującym ciosem i już za chwilę będziemy mieć jeden, a wkrótce – w pobliżu – zapewne też drugi pomnik (Lecha Kaczyńskiego).

Przeszłość została rozstrzygnięta, ale pozostaje jeszcze przyszłość. Trudno powiedzieć, czy polityka faktów dokonanych ułatwi czy utrudni PiS-owi jesienną walkę o przejęcie władzy w stolicy. Z jednej bowiem strony partia jawi się jako bezkompromisowy strażnik ważnego elementu narodowej pamięci. Z drugiej – jako arogancki gracz, który za nic ma społeczne konsultacje, opinie mieszkańców i urbanistów. Na razie wydaje się, że doraźny cel okazał się ważniejszy od dalekosiężnych konsekwencji, co zresztą jest dość typowe dla prowadzenia polityki przez Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi.

Aspekt drugi, proceduralny

Jedno trzeba przyznać. Jest PiS absolutnym mistrzem w naginaniu procedur do zamierzeń, w wywijaniu prawnych hołubców i legislacyjnej jeździe po bandzie. Nie mogąc skruszyć blokad (chyba nazbyt masywnych) postawionych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, wymyślono prawdziwy majstersztyk proceduralny.

Najpierw minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nadał – wprowadzając wszystkich w totalne osłupienie – placowi Piłsudskiego status terenu zamkniętego (jaki mają np.

Reklama