W „Rzeczpospolitej” Borys Budka sięgnął po metaforę: „Dojrzałe ugrupowanie polityczne można porównać do sztafety, w której przekazuje się pałeczkę. W Platformie Tusk przekazał pałeczkę Ewie Kopacz, ona zaś Schetynie. Każdy biegacz wie, że najlepsze są te zmiany, w których jest współpraca. Gdy ktoś pałeczkę chce wyrwać, cała sztafeta może przegrać. Wiem, że gdy przyjdzie na to czas, będziemy umieli zrobić najlepszą zmianę”. Ale czy dobiegniecie?
Paweł Lisicki „W rzeczy samej” (jak zatytułowana jest jego rubryka komentatorska w „Do Rzeczy”) całkiem się pogubił i szuka logiki w działaniu PiS: „Jeśli minister [Macierewicz] i wyspecjalizowane służby tak bardzo się myliły przy ocenie materiałów dotyczących gen. Kraszewskiego [któremu przywrócono teraz dostęp do tajemnic], to jaką mogę mieć pewność, że ten sam minister rzetelnie oraz bezstronnie bada inne sprawy, w tym najważniejszą dla dużej części wyborców PiS kwestię katastrofy smoleńskiej? Jeśli minister (...) się pomylił lub celowo wprowadzał nas w błąd, to trudno zrozumieć powierzenie mu szefostwa państwowej podkomisji badającej katastrofę. Nic tu zatem do siebie nie pasuje i się nie zgadza”. Ojejku, naprawdę?
Barbara Husiew, wiceprezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, w rozmowie z portalem NaTemat.pl odniosła się do słów premiera Morawieckiego (a wcześniej prezesa BZ WBK), że „Bank Zachodni był jednym z nielicznych banków, który kredytów frankowych nie udzielał”: „Może ma ludzi za idiotów i myślał, że to się nie wyda. Zapomniał, że są publikacje w mediach z okresu, gdy był prezesem banku. Są umowy mówiące o tym, że za jego kadencji te kredyty były udzielane. (...) Może premier myślał, że nikt nie odważy się podważyć jego słów, że nikt nie będzie miał odwagi powiedzieć mu, że kłamie”.