Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pani generał

Monika Jaruzelska wkracza do polityki

Monika Jaruzelska Monika Jaruzelska Kamil Piklikiewicz/DDTVN / East News
Całe dorosłe życie Monika Jaruzelska uciekała od polityki. Teraz w nią wchodzi. Świadomie i w poczuciu odrębności od ojca, bo ma ważną sprawę do załatwienia.
Dwudziestoparoletnia Monika z ojcem (już jako prezydentem) podczas urlopu w rządowym ośrodku wypoczynkowym Promnik w Rudzie Tarnowskiej, 1989 r.Wojtek Łaski/East News Dwudziestoparoletnia Monika z ojcem (już jako prezydentem) podczas urlopu w rządowym ośrodku wypoczynkowym Promnik w Rudzie Tarnowskiej, 1989 r.

„Nie mam zadeklarowanych poglądów. Myślę i na bieżąco weryfikuję swoje zdanie (…). Dwukrotnie otrzymywałam propozycję startu w wyborach (raz od Leszka Millera, drugi od Janusza Palikota – red.). Nie mówię zdecydowanie »nie«. Ale z pewnością nie teraz. Mam pracę, z której czerpię satysfakcję, i mam małe dziecko. Wiem, co przeżywają dzieci polityków, i zapewniam, że niewiele z nich jest dziećmi szczęśliwymi. A moje dziecko byłoby obciążone podwójnie – funkcją matki i historią dziadka” – tak pisała Monika Jaruzelska pięć lat temu w autobiograficznej książce „Towarzyszka Panienka”. Potem dużo się zmieniło. Cztery lata temu zmarł jej ojciec gen. Wojciech Jaruzelski, syn stał się – jak mówi Jaruzelska – pragmatycznym nastolatkiem, a ona wchodzi do polityki. Jesienią z list SLD wystartuje w wyborach do sejmiku wojewódzkiego.

W imię ojca

W 2010 r. gen. Wojciech Jaruzelski wyznał w wywiadzie dla „Vivy!”, że nie może się tak po prostu położyć, cieszyć wnukiem i nie reagować na każdy tekst o sobie, bo „broni dobrego imienia setek tysięcy ludzi, zwłaszcza wojska”. – Ja bym się pod tym dziś podpisała, choć nie z taką determinacją jak ojciec, który ponosił bezpośrednią odpowiedzialność za swoje decyzje, zarówno te dobre, jak i te złe – mówi dziś Jaruzelska (rocznik 1963).

Wychowywała się wśród wojskowych i do dziś stanowią ważny kawałek jej świata. Nie była córeczką tatusia, ale raczej typem chłopczycy. Uwielbiała przesiadywać w dyżurce z ochroniarzami, którzy stali się kimś w rodzaju rodziny zastępczej. Do wielu mówiła „wujku”. Wspomina, że z nimi mogła tworzyć swój własny niezależny świat. Kiedy w domu bywało jej źle i uciekała, to „wujkom” podawała adres, żeby nie mieli przez nią kłopotów u przełożonych.

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Pani generał"
Reklama