Wielu zastanawia się, czy Komisja Europejska ostatecznie wycofa się z procedury przewidzianej w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej? Przypomnijmy: finałem tejże procedury mogłoby być głosowanie Rady Unii Europejskiej w sprawie wprowadzenia sankcji wobec Polski z powodu łamania przez nasz kraj praworządności. Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z dziennikarzami po ostatnim brukselskim szczycie UE wyraźnie wskazał, że możliwe jest, iż Komisja się wycofa. Z kolei Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, wyraził najwyższą sympatię wobec inicjatywy części Sejmu (chodzi o posłów PiS) dotyczącą zmian w ustawach „reformujących” sądownictwo. Na krótko przed tymi wypowiedziami kanclerz Angela Merkel podczas wizyty w Warszawie wyraziła zaś nadzieję na kompromis między KE a rządem Polski.
Trudno zatem oceniać, czy Komisja jest na tyle zdeterminowana, aby wytrwać w pryncypialnym stanowisku, jeśli władze naszego państwa nie wycofają się ze skandalicznych decyzji podjętych wbrew polskiej konstytucji w celu podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości. Czy może raczej będzie skłonna zadowolić się niewiele znaczącymi gestami ze strony polskich władz, niezmieniającymi istoty tego, co już się stało z Trybunałem Konstytucyjnym, sądami i sędziami pod rządami PiS? Jest jednak dla mnie oczywiste, że Komisja Europejska chętnie i z poczuciem ulgi wykonałaby krok wstecz, wycofując się z procedury wszczętej wobec Polski.
Komisja Europejska stoi na straży traktatów europejskich i prawa unijnego. Byłoby jednak naiwnością oczekiwać, że podejmując swe decyzje, nie bierze pod uwagę realiów politycznych. Rozpoczęcie procedury z art. 7 przeciwko Polsce jest oczywiście kosztowne dla rządu PiS i – późno, bo późno – jednak zdał on sobie z tego sprawę.