Sprawa Stępnia to pierwsze postępowanie dyscyplinarne w Trybunale Konstytucyjnym od czasu jego powstania w 1986 r. Sędzia Stępień rok temu wystąpił na Marszu Wolności zorganizowanym przez PO i KOD.
Jego przypadek prawdopodobnie przetrze szlak do karania sędziów za udział w debacie publicznej. Po nim podobny „problem” może dotyczyć innych sędziów TK w stanie spoczynku, publicznie i krytycznie wypowiadających się na temat zmian, jakie w Trybunale, sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym wprowadza władza PiS. Za chwilę nowa Krajowa Rada Sądownictwa obsadzi spec-izbę dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym i problem sędziego Stępnia może dotknąć też Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf czy sędziów sądów powszechnych, którzy uczestniczyli latem zeszłego roku w „łańcuchu światła” w obronie sądów. I każdego sędziego, który publicznie skrytykuje władzę.
Udział sędziów w protestach mógłby być przyczynkiem do poważnej dyskusji: czy i jakie są granice publicznego zaangażowania sędziego? Moglibyśmy porozmawiać o tym, czy sędziowie naruszają powagę swojego urzędu, uczestnicząc w publicznych zgromadzeniach związanych z debatą o ważnych ustrojowych kwestiach, jak konstytucja czy wymiar sprawiedliwości. Czy wypada im uczestniczyć w takich zgromadzeniach, jeśli współorganizatorami są politycy? Przemawiać, stojąc obok polityków?
Moglibyśmy się też zastanowić, czy uczestnictwo w debacie publicznej na fundamentalne tematy ustrojowe i czynna obrona konstytucji nie są wręcz sędziowskim obowiązkiem? Wszak konstytucja w art. 82 stanowi: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. „Dobrem wspólnym”, do którego poszanowania wzywa władze konstytucja, jest sama ustawa zasadnicza, będąca umową pomiędzy społeczeństwem a władzą.