Słowo „niepełnosprawny” jest piętnujące, w zawoalowany sposób negując realność choroby jako czegoś, co stawia przed społeczeństwem wyzwanie.
Jeszcze niedawno mówiło się „kaleka”, „kalectwo”. Jednak z czasem te słowa (podobno pochodzące z tureckiego i znaczące tyle, co „ułomny”, „ułomność”) zaczęły brzmieć coraz bardziej nieprzyjemnie i piętnująco. Zwłaszcza że „kaleka” zdaje się niemalże redukować całą osobę do jej ułomności. Sięgnięto więc do łacińskiego, acz upowszechnionego przez Francuzów słowa „niesprawny”, czyli „inwalida”. Jako że „inwalida” dla niektórych nadal brzmiał zbyt dosłownie, a w dodatku nazbyt wojskowo-wojennie, pionierzy polskiej poprawności politycznej epoki transformacji wymyślili, a raczej przejęli z Zachodu „niepełnosprawnego”.
Polityka
22.2018
(3162) z dnia 28.05.2018;
Felietony;
s. 104