Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Żegnaj, poeto

Claude Lanzmann (1925–2018) Claude Lanzmann (1925–2018) Joel Saget/AFP / EAST NEWS
Zmarł Claude Lanzmann.

Pamiętam, jakie boje staczałem w państwowej telewizji polskiej, by pokazano w niej jego „Shoah” w wersji integralnej. Udało się nareszcie, kiedy wyprosiłem u Leszka Millera, podówczas premiera, osobistą interwencję. A i tak film puszczono w programie drugim, w godzinach nocnych. Nie było wtedy jeszcze PiS, Sakiewicze nie mieli nic do powiedzenia, a już wymyślono „antypolonizm” i zamach na honor zawsze heroicznych, walczących z krzywdą niewinnych i solidarnych Polaków.

Rzeczywiście jest w filmie scena (udokumentowana zresztą w licznych wspomnieniach), kiedy grupa chłopów wita pociąg wiozący Żydów do obozu zagłady gestem przeciągania dłonią po gardle: jedziecie na śmierć. Dyskutowano potem, czy było to w zamierzeniu wieśniaków obsceniczne szyderstwo czy ostrzeżenie. A przecież nie o to chodziło. Jak pisał Czesław Miłosz w „Campo di Fiori”:

...kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.
(...) I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki...

W tych wagonach nie było już świata. Tylko przeraźliwa samotność i tory w dole, pod kołami. Samotność i tory – to obsesyjne wręcz wątki „Shoah”. I jeszcze anonimowa niepamięć. A cóż jest bardziej anonimowego niż tory? Mogą przecinać lasy, miasta, pola – tam jest życie. Same są jednak zawsze tymi samymi nitkami stali rzuconymi na podkłady, takimi samymi, czyli żadnymi. Nawet nie wiodą do śmierci, bo już są śmiercią.

Obok „Shoah” był „Sobibór”, „Cztery siostry” o kobietach, które cudem przeżyły gehennę i dają świadectwo.

Polityka 29.2018 (3169) z dnia 17.07.2018; Felietony; s. 88
Reklama