Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Na prawo od PiS

Co się dzieje na skrajnej prawicy

Piotr Liroy-Marzec, założyciel stowarzyszenia Skuteczni, na targach broni w Kielcach. Piotr Liroy-Marzec, założyciel stowarzyszenia Skuteczni, na targach broni w Kielcach. Adam Chełstowski / Forum
Są jawnymi zwolennikami wyjścia Polski z Unii, krytykują PiS za to, że pełza przed banderowcami i Żydami, biskupów, że wspierają gejów i uchodźców. Na skrajnej prawicy dzieje się sporo. Czy powstanie z tego nowa formacja?
W Ruchu Narodowym został już tylko jeden poseł – Robert Winnicki.Paweł Supernak/PAP W Ruchu Narodowym został już tylko jeden poseł – Robert Winnicki.

Artykuł w wersji audio

Wiele wskazuje na to, że w końcówce kadencji PiS powtórzy swój manewr z 2015 r., gdy kilkoma gestami skutecznie uśpił część umiarkowanych wyborców i dzięki mniejszej niż zazwyczaj frekwencji w miastach wziął samodzielną większość. Zapowiedzią takiej quasi-centrowej linii jest świeży wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w „Sieciach”. Szef PiS bez entuzjazmu mówił w nim o zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego, skrytykował tradycję endecką, opowiedział się za kontynuacją rządów Angeli Merkel i zadeklarował, że nie będzie zmiany sejmowej ordynacji wyborczej.

W tym samym czasie rząd liberalizuje dostęp obcokrajowców do rynku pracy i wycofuje się z radykalnych zapisów ustawy o IPN, natomiast PiS w Sejmie – ku niezadowoleniu tzw. obrońców życia – mrozi obywatelski projekt rozszerzający zakaz aborcji.

Tworzy to klimat sprzyjający niepisowskiej prawicy, przy czym termin „prawica” jest w tym przypadku dość umowny i rozciągliwy, bo poza narodowcami czy Januszem Korwin-Mikkem obejmuje też istniejące lub potencjalne byty lokujące się bliżej centrum: od Kukiz’15, poprzez Skutecznych Piotra Liroya-Marca, aż po Bezpartyjnych Samorządowców. Ci ostatni duże nadzieje wiążą z kolei z planem Kaczyńskiego, by zakazać radnym zatrudnionym w państwowych spółkach kandydowania z list PiS. Zmusi to partię do wystawienia nieznanych w terenie i niedoświadczonych w kampanii kandydatów, co ułatwi życie konkurencji.

Wszystkie te siły łączy pragnienie naruszenia dominacji PiS, na co mają szanse jeszcze mniejsze niż ugrupowania po lewej stronie, dążące do osłabienia Platformy. Jak w szczegółach wypada ten przegląd prawicowych, acz niepisowskich wojsk?

Kukiz w śpiączce, budzi się Liroy

Osobliwą strategię na wybory samorządowe przyjął Kukiz’15, największy z niepisowskich bytów po prawej stronie. Mimo kilku rozłamów wciąż ma 29 posłów (tylu zostało z początkowych 42), a poparcie w sondażach utrzymuje się wyraźnie powyżej progu wyborczego. Potencjał niby jest, ale nie idą za nim żadne widoczne przygotowania przedwyborcze. Kukiz’15 jako jedyna większa formacja nie ogłosił swoich kandydatów na prezydentów miast, nie było – wbrew zapowiedziom – konwencji samorządowej, nic nie słychać o tworzeniu list wyborczych. Zupełnie jakby kukizowcy postanowili zignorować najbliższą kampanię.

Ten samorządowy marazm pogłębia wrażenie kryzysu formacji, która – jak się zdaje – istnieje jedynie siłą rozpędu. Trochę w opozycji, trochę za rządem, w większości kluczowych głosowań rozpada się na frakcje „za”, „przeciw” i „wstrzymujących się”. W lipcu Kukiz’15 bronił przed PiS Sądu Najwyższego, ale we wcześniejszych głosowaniach nad ustawami demolującymi sądownictwo kukizowcy się wstrzymywali. A potem dali PiS wymaganą większość trzech piątych głosów przy wyborze członków Krajowej Rady Sądownictwa.

W ostatnim czasie kukizowcy wsparli sprzeciw wobec tzw. ACTA 2, czyli unijnej dyrektywy o ochronie praw autorskich, nazywanej na wyrost kneblem dla internautów; polskie protesty były jednak raczej rachityczne w porównaniu z awanturą o ACTA z początku 2012 r., gdy nacisk społeczny zmusił Donalda Tuska do zmiany stanowiska w sprawie owego porozumienia. Kukiz’15 zaangażował się też po stronie rolników, którzy zarzucają rządowi m.in. promowanie produktów ukraińskich, a także przypominał o ofiarach zbrodni wołyńskiej.

Wszystkie te działania trudno jednak uznać za jakąś poważniejszą ofensywę, która mogłaby odwrócić trend spadkowy w sondażach. Od kwietnia 2017 r. notowania Kukiz’15 spadły z 12 do 8 proc. (średnia poparcia w kilku ośrodkach badania opinii publicznej, po odliczeniu wyborców niezdecydowanych). Jeśli Paweł Kukiz odda walkowerem wybory samorządowe, to może pójść w ślady Janusza Palikota, który w 2011 r. miał podobny do Kukiz’15 wynik w wyborach parlamentarnych, a potem to poparcie roztrwonił.

Konkurencję dla Kukiza chce stworzyć Liroy-Marzec. Poseł i były raper (może nie do końca były, bo podobno nagrywa płytę) został w czerwcu 2017 r. wykluczony z klubu Kukiz’15 po konflikcie z liderem ruchu (a formalnie za domniemaną współpracę z osobami zamieszanymi w warszawską aferę reprywatyzacyjną). Liroy zarzuty odparł i zaczął rozbudowywać powstałe na początku 2017 r. stowarzyszenie Skuteczni. Jego działacze twierdzą, że nie zamierzają być kolejnym wcieleniem kukizowców, ale pytani o cele, prezentują niemal identyczną wizję jak oni: chcą zwiększać udział obywateli we władzy, walczyć z „partiokracją” i unowocześniać państwo. Są też zwolennikami jednomandatowych okręgów wyborczych. Działacze Skutecznych wystartują gdzieniegdzie w wyborach samorządowych, ale nie obiecują sobie po nich zbyt wiele, nastawiając się raczej na wybory europejskie i parlamentarne. Zapewniają też, że jesienią stworzą w Sejmie własne koło parlamentarne.

Sojuszu z Liroyem-Marcem nie wykluczają w przyszłości Bezpartyjni Samorządowcy, którzy w wyborach do sejmików upatrują szansy na zaistnienie na dużej scenie politycznej. BS to formacja wywodząca się z Dolnego Śląska, skupiająca wielu samorządowców z przeszłością w AWS czy epizodem w Polsce XXI prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza (centroprawicowa partia istniejąca przez chwilę i bez sukcesów w kadencji 2007–11 r.). Obecni Samorządowcy nie współpracują już ani z Dutkiewiczem, ani z Kukizem (którego wspierali w kampanii prezydenckiej), ale mają ambicje wystawić listy do sejmików w większości województw. Najsilniejsi są na Dolnym Śląsku, gdzie działają m.in. wieloletni prezydenci Lubina Robert Raczyński i Bolesławca Piotr Roman. BS użyczy swojej marki także liście prezydenta Szczecina Piotra Krzystka, byłego prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego oraz wywodzącego się z SLD prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego. BS uaktywnili się też na Mazowszu – ich kandydatem na prezydenta Warszawy został na początku lipca burmistrz Targówka Sławomir Antonik.

Działacze BS wywodzą się głównie z centroprawicy, ale w kampanii samorządowej zamierzają unikać tematów światopoglądowych, skupiając się na postulatach wzmocnienia władzy lokalnej. Gdyby udało im się przekroczyć próg 5 proc. w skali kraju – a w kilku regionach stworzyć znaczące kluby radnych – to kolejnym krokiem byłoby powołanie ruchu samorządowego na wybory parlamentarne. Przykład mają za miedzą – Burmistrzowie i Niezależni w 2017 r. przekroczyli próg wyborczy i wprowadzili sześciu posłów do czeskiego parlamentu.

Narodowcy wciąż marzą o polskim Jobbiku

Na skrajnej prawicy dzieje się sporo, ale to środowisko jest podzielone i niewiele wskazuje na to, by mogło zostać sklejone na wybory – samorządowe, europejskie czy sejmowe.

Z list Kukiz’15 wybranych zostało w 2015 r. pięciu reprezentantów Ruchu Narodowego: Robert Winnicki, Adam Andruszkiewicz, Sylwester Chruszcz, Tomasz Rzymkowski i Bartosz Jóźwiak. „Będziemy dla PiS najmniej wygodną i najbardziej wyrazistą opozycją” – zapowiadał Winnicki, ale z wyrazistością idzie mu znacznie lepiej niż z przeszkadzaniem. Gdy 27 czerwca zablokował mównicę sejmową w proteście przeciw nowelizacji ustawy o IPN, był to w istocie prezent dla PiS, bo Marek Kuchciński wykorzystał to do pominięcia pytań opozycji przy głosowaniu poprawek.

Narodowcy skłócili się zresztą znacznie wcześniej niż przy okazji ustawy o IPN, a w Ruchu Narodowym został już tylko Winnicki. 23 kwietnia 2016 r. Rada Polityczna Ruchu, uznając kukizowców za zbyt liberalnych, rekomendowała posłom narodowców utworzenie własnego koła. Andruszkiewicz, Chruszcz, Jóźwiak i Rzymkowski odmówili, zarzucając Winnickiemu i jego zastępcy Krzysztofowi Bosakowi (były poseł LPR) nieodpowiedzialność prowadzącą do rozbijania RN. Andruszkiewicz i Chruszcz ostatecznie wylądowali w kole Wolni i Solidarni (a chcieliby przyłączyć się do PiS), Rzymkowski i Jóźwiak zostali zaś w Kukiz’15.

Współpraca narodowców z Kukizem od początku szła jak po grudzie. Jeszcze przed wyborami z RN odszedł jego wiceprezes i były kandydat na prezydenta Marian Kowalski, który uznał, że sojusz z Kukiz’15 oznacza marginalizację i ubezwłasnowolnienie Ruchu.

Obecnie narodowcy atakują PiS za rezygnację z przepisów karnych w ustawie o IPN (gdy była przyjmowana pierwotna ustawa, zachęcali prezydenta do jej podpisania transparentem „zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”). Ich zdaniem kompromis PiS i Izraela pokazał, że PiS „pełza przed środowiskami banderowskimi [i] żydowskimi”. Mają też do władzy, skądinąd słuszne, pretensje o rekordowe tempo uchwalenia nowelizacji. Wypominają jej jednocześnie przedłużanie prac nad firmowanym przez Kaję Godek projektem zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wspólnie z całą radykalną prawicą sprzeciwiają się imigracji do Polski, ostatnio krytykowali rząd za chęć wprowadzenia ułatwień w zatrudnianiu Wietnamczyków i Filipińczyków. Angażowali się też w protesty przeciw ACTA 2, które stały się modne wśród polityków po konstatacji, że Polacy są jej zdecydowanie przeciwni.

Działalność narodowców lokuje się czasem między grozą a groteską. Duży rozgłos zdobył tweet Bosaka, który, zmartwiony widokiem „Hindusa w turbanie” (czyli raczej Sikha) z torbą Uber Eats, głowił się, czy aby dowóz ciepłych posiłków do domu wart jest wprowadzania w Polsce multi-kulti.

Narodowcy opowiadają się wprost za wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Na kongresie partii 16 czerwca zaprezentowano Deklarację Niepodległości 2018, zapowiadającą działania na rzecz polexitu. Oprócz członków RN pod dokumentem podpisali się m.in. reprezentanci ONR, Młodzieży Wszechpolskiej i Kongresu Nowej Prawicy (była partia Korwin-Mikkego).

Półtora tygodnia później zawiązana została Konfederacja Gietrzwałdzka. Jej sygnatariusze oddali siebie i Polskę pod panowanie Jezusa i Maryi, zaznaczając, że ich władzę pojmują „całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie”.

Co ciekawe, pod Aktem Konfederacji podpisali się m.in. Sławomir Mentzen i poseł niezrzeszony Jacek Wilk z partii Wolność. Nie zrobił tego natomiast jej lider Korwin-Mikke, sceptyczny wobec konsolidacji środowiska narodowego. Także narodowcy, choć gotowi do współpracy z niektórymi członkami Wolności, to jego lidera nie traktują zbyt poważnie. Sam Korwin-Mikke na początku roku oddał mandat europosła, by po raz trzeci wystartować w wyborach na prezydenta Warszawy. W marcu ogłosił się nawet „jedynym poważnym kandydatem”, co było dość śmiałą deklaracją jak na niecałe 5 proc. poparcia, które wróżą mu sondaże.

Po odejściu z Ruchu Narodowego nie próżnuje Andruszkiewicz, jeden z najpopularniejszych polskich polityków na Facebooku (ma niemal 180 tys. fanów). W kwietniu odszedł z kierowanego przez siebie stowarzyszenia Endecja, które współtworzył dwa lata temu. Motywował to „innymi planami politycznymi”. Utworzył Stowarzyszenie dla Polski, które miało działać na rzecz „umocnienia pozycji młodego pokolenia, wymiany elit i postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu”. Sam poseł ostatnio angażuje się jednak głównie w chwalenie rządu i wypowiadanie się zgodnie z linią PiS, co sugeruje, że chciałby wejść do partii rządzącej. 27 czerwca w Sejmie poparł nowelizację ustawy o IPN, co tylko utwierdziło narodowców w przekonaniu, że Andruszkiewicz to zdrajca.

Złą opinię wśród członków RN ma też Marian Kowalski. Początkowo ich spór miał wyłącznie charakter osobisty – były wiceprezes Ruchu poparł w wyborach partię Korwin-Mikkego, współtworzył też konkurencyjne wobec RN stowarzyszenie Narodowcy RP. Sytuacja zmieniła się, gdy zaczął prowadzić w internetowej telewizji „Idź pod prąd”, wspólny program z Pawłem Chojeckim, pastorem ewangelikalnego Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie. Na swojej stronie KNP sprzeciwia się Unii Europejskiej, promuje karę śmierci i wolny rynek, a sprawiedliwość społeczną przedstawia jako wymyślone przez marksistów „przymusowe zabieranie jednym i uznaniowe rozdawanie drugim”. Chojecki ostro krytykuje katolicyzm, a w programach „Idź pod prąd” również Kowalski (sam katolik) zaczął atakować polskich biskupów, zarzucając im przychylność wobec środowiska LGBT i przyjmowania uchodźców. Nie zaakceptowali tego działacze Narodowców RP, co skończyło się odejściem Kowalskiego ze stowarzyszenia we wrześniu 2016 r., niecały rok po jego powstaniu. Obecnie polityk-kulturysta działa w stworzonym wspólnie z Chojeckim i Andrzejem Turczynem (szefem Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni) Ruchu 11 Listopada, reklamowanym jako „pierwsza antykomunistyczna, biblijna partia w Polsce”. Kowalski chce nawet kandydować na prezydenta Lublina.

W wyborach do sejmików Kukiz’15, Wolność i Ruch Narodowy wystawią własne listy, bez szans na zdobycie mandatów radnych.

Niekorzystna dla małych partii zmiana ordynacji na wybory do europarlamentu 26 maja 2019 r. może wymusić jednak szerszy sojusz. Co jakiś czas wracają plotki, że jego patronem mógłby być o. Tadeusz Rydzyk, który pochwalił ostatnio narodowców za zablokowanie częstochowskiego Marszu Równości na Jasnej Górze. Członkowie RN twierdzą, że formalnej współpracy z dyrektorem Radia Maryja nie ma, ale „nic nie jest wykluczone”. Do o. Rydzyka mruga też zapomniana już całkiem partia Prawica RP, w której w czerwcu zmieniły się władze – założyciela i wieloletniego prezesa Marka Jurka (były marszałek Sejmu, dziś europoseł wybrany z list PiS) zastąpił Krzysztof Kawęcki, znany z dobrych relacji z Radiem Maryja. Teoretycznie na liście radiomaryjnej znaleźliby się też prawicowi dysydenci z PiS, jak Jan Szyszko czy Antoni Macierewicz, ale takie scenariusze są wciąż palcem na wodzie pisane.

Skrajna antyeuropejska prawica stanie się groźną siłą tylko pod warunkiem zmiany nastrojów społecznych. Im słabsza będzie Polska w Unii, im gorzej wypadnie PiS w negocjacjach budżetowych, tym łatwiej będzie siać niechęć do Brukseli i tym częstszy będzie temat wyjścia Polski z Unii.

Wówczas znajdą się zarówno lider, który podporządkuje sobie różne zwaśnione grupy, jak i pieniądze na działalność. I doczekamy się polskiego Jobbiku, nawet jeśli specjalnie za nim nie tęsknimy.

Polityka 31.2018 (3171) z dnia 31.07.2018; Polityka; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Na prawo od PiS"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną