Wiele wskazuje na to, że w końcówce kadencji PiS powtórzy swój manewr z 2015 r., gdy kilkoma gestami skutecznie uśpił część umiarkowanych wyborców i dzięki mniejszej niż zazwyczaj frekwencji w miastach wziął samodzielną większość. Zapowiedzią takiej quasi-centrowej linii jest świeży wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w „Sieciach”. Szef PiS bez entuzjazmu mówił w nim o zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego, skrytykował tradycję endecką, opowiedział się za kontynuacją rządów Angeli Merkel i zadeklarował, że nie będzie zmiany sejmowej ordynacji wyborczej.
W tym samym czasie rząd liberalizuje dostęp obcokrajowców do rynku pracy i wycofuje się z radykalnych zapisów ustawy o IPN, natomiast PiS w Sejmie – ku niezadowoleniu tzw. obrońców życia – mrozi obywatelski projekt rozszerzający zakaz aborcji.
Tworzy to klimat sprzyjający niepisowskiej prawicy, przy czym termin „prawica” jest w tym przypadku dość umowny i rozciągliwy, bo poza narodowcami czy Januszem Korwin-Mikkem obejmuje też istniejące lub potencjalne byty lokujące się bliżej centrum: od Kukiz’15, poprzez Skutecznych Piotra Liroya-Marca, aż po Bezpartyjnych Samorządowców. Ci ostatni duże nadzieje wiążą z kolei z planem Kaczyńskiego, by zakazać radnym zatrudnionym w państwowych spółkach kandydowania z list PiS. Zmusi to partię do wystawienia nieznanych w terenie i niedoświadczonych w kampanii kandydatów, co ułatwi życie konkurencji.
Wszystkie te siły łączy pragnienie naruszenia dominacji PiS, na co mają szanse jeszcze mniejsze niż ugrupowania po lewej stronie, dążące do osłabienia Platformy. Jak w szczegółach wypada ten przegląd prawicowych, acz niepisowskich wojsk?
Kukiz w śpiączce, budzi się Liroy
Osobliwą strategię na wybory samorządowe przyjął Kukiz’15, największy z niepisowskich bytów po prawej stronie.