Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Resentyment jest w nas

Pole do popisu ma resentyment szerokie.

Gdy przed 150 laty rodziły się nauki społeczne oraz psychologia, wielką popularnością cieszyło się wyjaśnianie rozmaitych konfliktów tzw. resentymentem. Słowo to oznacza mniej więcej tyle, co zawiść oraz wynikające z zawiści uprzedzenia i idiosynkrazje. O resentymencie pisali wielcy: Nietzsche, Weber, Scheler. Była to bardzo pojemna kategoria, w dodatku pozwalająca filozofom wyrażać osobistą niechęć do ludzi, których uważali za miernych, zakompleksionych i sfrustrowanych. Chyba właśnie z tego powodu w naszych bardzo wstrzemięźliwych pod względem ocen moralnych czasach pojęcie resentymentu niemalże wypadło z obiegu akademickiego.

A jednak resentyment jest na świecie i czynienie sobie z tego faktu nowego tabu sprawia, że rozumiemy mniej, niż zrozumieć jesteśmy w stanie. A szkoda. Zapewne powinniśmy zachować nieco większą ostrożność niż Nietzsche, który za każdą firanką widział zawziętą mordę tchórzliwego zawistnika, lecz nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Tym bardziej że razem z wrażliwością na szpetne wady resentymentalne możemy utracić również wrażliwość na cnoty będące ich przeciwieństwem: szczodrość, wielkoduszność, życzliwość, tolerancję. Jak tu wystrzegać się zawiści, złośliwości, ba – podłości charakteru – jeśli nie chcemy przyznać, że stanowią wielką siłę sprawczą w naszym życiu?

Pole do popisu ma resentyment szerokie. Taka na przykład schadenfreude – skoro innym źle się wiedzie, to tym lepiej dla mnie. Mają za swoje! Będąc złośliwym i źle życząc innym, obrzydzam ich sobie i usprawiedliwiam własną etyczną szpetotę. To przecież łatwiejsze niż bycie jasnym i pięknym. Byleby wszyscy wokół wydali się tak samo wstrętni. Jeszcze odrobina cynizmu, a wszelkie piękno w ludziach zda się tylko pozorem i skłamaniem. Jak przyjemnie napawać się tą mądrością!

Polityka 32.2018 (3172) z dnia 07.08.2018; Felietony; s. 96
Reklama