Widmo krąży po Polsce – widmo sodomii. Jak informuje korespondent PAP w Sodomie, wypowiedź polskiego ministra obrony i magistra nauk historycznych Mariusza Błaszczaka, który określił Paradę Równości w Poznaniu jako „paradę sodomitów”, została bardzo źle przyjęta w tamtejszych kręgach miarodajnych. Sodoma i Gomora uparcie walczą ze swoim negatywnym wizerunkiem celowo kolportowanym za granicą. Wprowadziły już nawet karę obcięcia języka za głoszenie, jakoby oba miasta słynęły z zepsucia, wyuzdania, perwersji i niegościnności, za co spotkała je surowa kara boska.
Sodomici poczuli się wręcz dotknięci słowami polskiego ministra i to nie w taki sposób, w jaki lubią być dotykani. Owszem, sodomita lubi być dotykany (i to jak!), ale bardziej subtelnie, niż to robi minister. Podkreśla się, że Błaszczak jest zaufanym prezesa Kaczyńskiego, znanego z miłości do zwierząt, zwłaszcza futerkowych. Skąd więc taka niechęć polskiego ministra do zoofilii, która stanowi ważną część sodomii, najwyższą formę zbliżenia człowieka i zwierzęcia?
– Tutejsze władze są przewrażliwione na punkcie wizerunku Sodomy jako ważnego ośrodka, położonego strategicznie w samym sercu Bliskiego Wschodu, w dolinie Jordanu, i unikalnej oferty turystycznej miasta – donosi PAP. Spragniony rozrywek turysta znajdzie tu wszystko – homoseksualizm, kazirodztwo (biuro podróży Fuj oferuje przyjazdy całymi rodzinami), zoofilię, bestialstwo, sadyzm, kobiety nieczyste, szukające grzechu w okresie menstruacji. „You name it – we f… it” – brzmi slogan agencji turystycznej.
Opozycja totalna w Polsce zaciera ręce z powodu napiętych stosunków z Sodomą. Rzecznik rządu polskiego powiedziała, że minister użył słowa „sodomici”, nie mając nikogo ani niczego konkretnego na myśli.