Co jeszcze musi się zdarzyć, żebyście się obudzili z tego letargu? Czy wszystko wam jedno, w jakim kraju żyjecie? Czy mamy wolność i demokrację, czy prawo i sprawiedliwość? – pytała z goryczą Dorota Wellman, popularna dziennikarka i działaczka społeczna, na łamach „Wysokich Obcasów”. Młodych – zdaniem autorki – interesuje wygodne życie, nie obchodzi ich polityka, są pozbawieni właściwości ideowych, ojczyznę mają w d... (trzykropek mój – Pass). Po tekście Wellman rozgorzała dyskusja, widać, że autorka wsadziła kij w mrowisko. Starzy i młodzi wylewali w internecie swoje żale.
Starzy mówią młodym, że kiedy oni byli w ich wieku, angażowali się w sprawy publiczne, walczyli o wolność, tymczasem dzisiaj młodzi są obojętni na to, co dzieje się w Polsce, cechuje ich egoizm, skupienie na własnej karierze, kredytach i latte z mlekiem sojowym, co jest podobno symbolem zepsucia młodych, ociemniałych i głuchych. Ociemniałych na skradający się faszyzm, głuchych na wrzaski Kaczyńskiego i na stukot podkutych butów ONR.
Młodzi z kolei mają pretensje do starych, że zamiast robić coś konkretnego, drepcą w miejscu w bezproduktywnych i coraz mniej licznych demonstracjach, w których marzy im się powtórka walki z ZOMO i burzliwej młodości w starciu z komuną. Tymczasem wbrew temu, co mówią Morawiecki i inni propagandyści, komuny już nie ma, jest za to demokratycznie wybrany rząd, który dysponuje siłą, nie waha się jej użyć i z powodu byle demonstracji władzy nie odda. Trzeba wygrać wybory.
Bagatela – wygrać wybory. Ale jak? Pomiędzy pokoleniami krążą znawcy, jajogłowi, uczeni w piśmie, komentatorzy, paneliści, którzy ubolewają, że opozycja jest słaba, ale nie należy jej krytykować, bo innej nie ma. Do ludzi biernych nie można mieć pretensji, bo zostali oszukani przez bezduszną transformację.