Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Druga strona policzka

O spoliczkowanej i policzkującej na placu Piłsudskiego

Dominika Arendt-Wittchen. Dominika Arendt-Wittchen. Youtube
Na placu Piłsudskiego w Warszawie, w Dniu Weterana, urzędniczka państwowa uderzyła w twarz protestującą kobietę. I tak zderzyły się dwie ludzkie historie.
Magdalena Klim.Magdalena Klim/Facebook Magdalena Klim.

Urzędniczka, która zeszła z trybuny i uderzyła protestującą nieznajomą, nazywa się Dominika Arendt-Wittchen. Była pełnomocniczką wojewody do spraw organizacji obchodów, ale do Warszawy przyjechała prywatnie, jako opiekunka kombatantów. Brzmienie nazwisk – tego po dziadku i tego po rodzinie męża – od lat wypomina się jej po jej stronie, gdy robi coś nie po myśli, na przykład prosi o usunięcie transparentu „Śmierć wrogom ojczyzny” z rekonstrukcji wojennych, które organizuje.

Ta, która krzyczała słowo „konstytucja”, nazywa się Magdalena Klim i jest o 10 lat starsza. Zawodowo zajmuje się przygotowywaniem imprez i konferencji. Nie jest związana z żadną organizacją. Chodzi tam, gdzie bywa prezydent. Naraża się – na opluwanie, pomawianie o przeszłość w SB, agresję, a w końcu także policzek – bo dziadek ją tego nauczył. Gdy skandowała proste hasło, też w jakimś sensie myślała nim.

Dziadek urzędniczki, Jerzy Arendt, był żołnierzem AK. W 1944 r. przypadkowo uratowanym od śmierci na kartoflisku, gdzie po bitwie leżało już ze 400 trupów. Pradziadka Bronisława Arendta rozstrzelano w pierwszych dniach wojny.

Protestująca myślała o dziadku Stanisławie. Był lekarzem, poetą, z pasji historykiem sztuki. Też był w AK. Wcześniej uciekł z transportu do Katynia. Pozostał w Polsce, choć koledzy udający się do Rumunii tworzyć rząd prosili, aby pojechał z nimi. Wierzył, że chroni go konwencja genewska i że jest w kraju potrzebny jako lekarz. Aresztowany i skazany na śmierć spędził resztę wojny w Gross-Rosen, przedtem w Oświęcimiu. Ociągano się z wykonaniem wyroku, bo ciągle było coś do roboty dla doktora. A po wojnie Rakowiecka, przeszukania w domu – jak wobec wszystkich z AK. I książka, którą napisał: „Tańczący niewolnik”.

Polityka 37.2018 (3177) z dnia 11.09.2018; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Druga strona policzka"
Reklama