Mam na myśli gest Zbigniewa Preisnera, który powiedział obecnej władzy „nie”. Wybitny kompozytor, najbardziej znany ze swojej muzyki filmowej i współpracy z Krzysztofem Kieślowskim („Dekalog” oraz inne), nie ukrywa, że jest przeciwnikiem IV RP, brał udział w demonstracjach KOD, nie wypowiada się w mediach publicznych, wzywa do ich bojkotu podobnie jak w stanie wojennym. W ostatnich dniach (29 września) kompozytor otrzymał nagrodę na międzynarodowym festiwalu filmowym w Hajfie. Ku zaskoczeniu artysty organizatorzy zaprosili do wygłoszenia krótkiej laudacji ambasadora polskiego, a sponsorem miał być Instytut Polski w Tel Awiwie. Menedżerka artysty zakomunikowała jednak, że „tak długo jak rządzi obecna partia, pan Preisner nie spotka się z przedstawicielami obecnej władzy”.
Przedstawicielem obecnej władzy jest Marek Magierowski, kiedyś ceniony publicysta o poglądach konserwatywnych, potem wiceminister, a od niedawna ambasador w Izraelu. Pisanie nie sprawia Magierowskiemu trudności, więc (21 września) napisał dyplomatyczny list do Szanownego Pana Zbigniewa Preisnera. Po kurtuazyjnym wstępie, ambasador pisze: „Z tym większą satysfakcją zgodziłem się wygłosić – na prośbę organizatorów festiwalu – krótką laudację na Pana cześć, (…) zaś Instytut Polski w Tel Awiwie postanowił sfinansować koncert” i zaprosić artystów na kolację. Niestety – czytamy dalej – ambasada i Instytut zostały poinformowane przez rzeczniczkę pana Preisnera, iż ten jest zaskoczony, że Instytut ma jakieś powiązania z koncertem oraz że tak długo jak rządzi obecna partia, pan Preisner nie spotka się z przedstawicielami obecnej władzy. Ambasadorowi jest „niezmiernie przykro, iż znowu polityka wzięła górę nad wspólnym dobrem”.