Jerzy Urban za „obrażenie uczuć religijnych” skazany został przez Sąd Rejonowy w Warszawie na 120 tys. zł grzywny i pokrycie kosztów sądowych w wysokości 28 tys. zł. Obrazić miała zamieszczona w „Nie” ilustracja przedstawiająca zdziwionego Chrystusa zerkającego poprzez znak drogowy zakazu wjazdu, co było komentarzem do artykułu, który wszelako nikogo nie obraził, a w każdym razie nie stał się obiektem sądowych rozważań. Nie jestem biegłym sądowym w dziedzinie obrażalstwa i nie mam też skłonności do czucia się obrażonym byle czym, trudno mi więc o „merytoryczną” ocenę rysunku. Zapewnić mogę tylko, że na zgniłym Zachodzie nieskończenie bardziej pikantne kpiny ze świętości nie pobudzają publiczności do fatygowania trybunałów. Taki już mamy widać przewrażliwiony naród.
Urban odpowiedział słusznie, że będzie się odwoływał, a na razie wyrok jest znakomitą reklamą dla pisma. Sprawy to jednak nie wyczerpuje. Sędzia Rafał Stępak (warto zapamiętać to nazwisko) ferował oto karę trzykrotnie wyższą, niż domagał się jej prokurator i zgoła najwyższą we współczesnej historii cywilizowanej Europy.
Owszem, 1 lipca 1766 r. ścięto w Abbeville niejakiego kawalera François Jean Lefebvre de La Barre za to, że nie zdjął czapki przed niosącą hostię procesją, ale po pierwsze, stało się to dwa i pół wieku temu, po drugie, było efektem całkiem świeckich machinacji miejscowego biskupa, po trzecie wreszcie, wywołało powszechne oburzenie, którego skutki miały się skądinąd okazać wysoce niekorzystne dla francuskiego Kościoła katolickiego. Na szczęście w Rzeczpospolitej zniesiono karę śmierci i sędzia Rafał Stępak nie mógł sobie pofolgować. Jego skandaliczne pomimo to orzeczenie tłumaczyć można na trzy sposoby. Optując jednak tylko za jedną spośród tych ewentualności, stworzyć mu można pozory jakich takich okoliczności łagodzących.