Kraj

Kwaśne rodzynki, słodkie cytryny

Słowo wylatuje ptakiem, a wraca wołem – głosi mądrość ludowa.

Wybitny rajdowiec Robert Kubica po makabrycznym wypadku samochodowym w 2011 r. powróci na tory wyścigowe w barwach brytyjskiego zespołu Williams. Spółka Orlen zapłaci Williamsom miliony euro. Dlaczego nasze państwo zaangażowało się tak hojnie w wyścigi Formuły 1, które nie są nawet w Polsce organizowane, a zainteresowanie tym sportem jest umiarkowane? Ponieważ Robert Kubica będzie promował Polskę (podobnie jak kupiony we Francji i przemalowany na biało-czerwono jacht). Ale czy tylko dlatego?

Warto przypomnieć słowa Mateusza Morawieckiego nielegalnie nagrane w restauracji Sowa i Przyjaciele. Dzisiejszy premier był wówczas zaledwie prezesem filii hiszpańskiego banku, który m.in. wspierał wyścigi samochodowe i oczekiwał, że jego polska córka dołoży się do sponsoringu. „Pięć dych płacić. Spier…” – powiedział MM. „Na szczęście Kubica złamał rękę raz, drugi” – dodał. Jako wieloletni klient tego banku wdzięczny jestem prezesowi, że nie wydawał moich depozytów na wyścigi samochodowe. Co się tyczy „spier…”, to nie popieram, ale w niektórych sferach, np. w koszarach, w Sowie i Przyjaciołach, na „żylecie” na Legii, a także w bankach, nie rozmienia się słów na drobne, tylko używa grubych.

Kiedy taśma Morawieckiego, wtedy już premiera, po latach wypłynęła, powstał problem wizerunkowy, polityczny. Szef rządu, przykładny katolik, zażartował (?) z cudzej tragedii? Dawajcie tutaj Kubicę! Orzeł Orlenu rozwinął skrzydła i rzucił się w pogoń za naszym naprawdę dzielnym rajdowcem, błyskawicznie go upolował i dostarczył przed oblicze szefa rządu. W okamgnieniu ukazała się fotografia tandemu Kubica-Morawiecki z wypowiedzią tego pierwszego: „No hard feelings. Jedziemy dalej…”. No i dojechali o 100 mln zł dalej.

Polityka 48.2018 (3188) z dnia 27.11.2018; Felietony; s. 95
Reklama