Trudno na razie powiedzieć, jakie będą reperkusje zatrzymania przedstawiciela telekomunikacyjnego giganta Weijinga W. i Piotra D., który jeszcze do niedawna pracował przy rządowych programach teleinformatycznych. Huawei może się na długo pożegnać z zamówieniami rządowymi, a i reputacja firmy u jakiejś części konsumentów też ucierpi.
Sprawa zostanie pewnie szybko wyciszona, bo wydaje się, że żadnej ze stron nie zależy na eskalowaniu tego kryzysu. Czyli chiński menedżer zostanie wydalony z Polski, a jego domniemany współpracownik – o ile nie okaże się, że dowody są na tyle słabe, że sąd go wypuści – trafi do aresztu, gdzie spędzi kilka miesięcy, a potem zostanie wypuszczony za kaucją.
W sprawę byli zaangażowani Amerykanie
Choć to oczywiście spekulacje, bo o sprawie wiadomo niewiele i pewnie tak pozostanie, to i tak rzecz jest poważna. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że polski kontrwywiad, przetrzebiony czystkami, nie byłby sam zdolny do wytropienia i zdobycia dowodów na agenturalną działalność tak ważnych osób.
Nasuwa się od razu podejrzenie, że w sprawę poważnie zaangażowani byli Amerykanie, którzy od dawna mają z Chińczykami na pieńku, dlatego z chęcią podali nam ją na tacy. I nie chodzi o wojnę handlową rozpoczętą przez Donalda Trumpa, ale o kradzież technologii, czego chińscy hakerzy i dopuszczają się od dawna na zlecenie władz ChRL.
Czytaj także: