Prezydent Andrzej Duda kupił dla odchodzącej z kancelarii na emeryturę pracownicy małego yorka. A może raczej szczeniaczka podobnego do rasy yorkshire terrier, bo Duduś nie ma rodowodu i pochodzi z tzw. pseudohodowli. Zdjęciami z kancelarii, na których para prezydencka wręcza prezent zasłużonej urzędniczce, pochwaliła się na FB hodowczyni.
„Też pseudo i też Duduś”, komentowali internauci zamkniętej fejsbukowej grupy zrzeszającej członków Związku Kynologicznego. „Kupił zwykłą żarówkę”, napisał ktoś, przypominając słynną wypowiedź Dudy, który wyrażał swoje oburzenie, że w sklepach są tylko żarówki energooszczędne. Skoro prezydent nie wie, dlaczego musimy oszczędzać energię trudno, by wiedział, dlaczego nie powinno się popierać pseudohodowli.
W Sejmie leży projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który m.in. ma ostatecznie rozprawić się z pseudohodowlami. Na początku stycznia grupa posłów PiS pod przewodnictwem posła Krzysztofa Czabańskiego, partyjnego kolegi prezydenta Dudy, wniosła do projektu autopoprawkę, definiującą, czym jest pies i kot rasowy, a tylko takie będzie wolno rozmnażać i sprzedawać. I tak psem rasowym w myśl proponowanego przez projekt zapisu będzie „pies o odpowiednim dla rasy fenotypie (zespole cech określających wygląd i funkcjonowanie organizmu), który posiada rodowód wpisany do Polskiej Księgi Rodowodowej prowadzonej przez Związek Kynologiczny w Polsce albo do zagranicznego rejestru rodowodowego uznawanego przez ten związek”. Najwyraźniej o tym wszystkim prezydent Duda nie wie.
Nowelizacja próbuje naprawić poprzednią nowelę z 2012 r., która na rozmnażanie i sprzedawanie psów i kotów zezwalała tylko hodowcom zarejestrowanym w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.