Pozycja Kościoła katolickiego w Polsce niekoniecznie odpowiada konstytucyjnym zasadom autonomii państwa i kościołów oraz bezstronności władz publicznych w kwestiach sumienia i wyznania. Ale wszystkie projekty, które koncentrują się na ograniczeniu nauczania religii w szkołach czy zminimalizowaniu świadczeń finansowych na rzecz kościołów, będą trudne do przeprowadzenia. Po pierwsze: większości z tych postulatów nie da się zrealizować bez zgody Kościoła, bo wesprze go w razie czego Trybunał Konstytucyjny. A po drugie: to nie nauka religii i przywileje finansowe kościołów – przede wszystkim katolickiego – są prawdziwym problemem. Są co najwyżej skutkiem znacznie głębszego problemu politycznego.
Pierwsza swój obywatelski projekt przywracania świeckości ogłosiła Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej. Przewiduje on likwidację finansowania religii w szkołach (1,4 mld zł rocznie). I zniesienie obowiązku udostępniania przez szkoły pomieszczeń do nauki religii, co jest sprzeczne z art. 12 konkordatu, w którym „państwo gwarantuje” takie lekcje w szkołach i przedszkolach. Dalej projekt proponuje zniesienie Funduszu Kościelnego (za zeszły rok ponad 156 mln zł), z którego opłacane są składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych różnych wyznań, wspomagana jest działalność charytatywna, oświatowa, wychowawcza i opiekuńcza kościołów i związków wyznaniowych, odbudowa i remonty zabytkowych obiektów sakralnych.
Kolejny projekt przedstawił Kongres Świeckości – koalicja partii lewicowych, organizacji ateistycznych, obywatelskich (np. Obywatele RP) i kobiecych – w sumie ponad 30 podmiotów. Ustawa nosi tytuł „o jawności przychodów kościołów i związków wyznaniowych oraz o likwidacji ich przywilejów finansowych”. Te przychody, pochodzące z „tacy” i opłat za śluby czy pogrzeby, z innych darowizn i dotacji oraz z działalności gospodarczej, byłyby zgłaszane do urzędów skarbowych i co roku upubliczniane w Biuletynie Informacji Publicznej.