W felietonie pt. „Jak wygrać?” („Do Rzeczy”) Marcin Wolski, doradca zarządu TVP, doradza też rządzącym: „Oczywiście proszę nie zmuszać mnie, żebym zgłaszał konkretne pomysły. Od tego jest władza dysponująca wiedzą, siłami specjalnymi, prokuraturą. Tymczasem na każdym odcinku trwa dziwna walka w kisielu. Policja łapie, sądy wypuszczają. Nie zakończono żadnej afery, nie skazano żadnych winnych. (...) Może więc pora na stanowczość? (...) może trzeba, mówiąc językiem Ziemkiewicza, przestać się obcyndalać. I ruszyć po bandzie!”. To się nazywa dziennikarz z ambicjami.
Sygnalista „Sieci” posuwa się do międzynarodowych gróźb: „Viktor Orbán nie stanął na wysokości zadania i poleciał do Jerozolimy [na odwołany przez premiera Morawieckiego szczyt V4], dokładając kolejną gorzką pigułkę. Dziś wszyscy po nas skaczą. Ale to minie, karta kiedyś się odwróci. Wszystko starannie notujmy”.
Stan emocji (i umysłów) autorów „Sieci” widać także w felietonie Witolda Gadowskiego: „Wyłączcie te piekielne telewizory, spalcie gazety i posłuchajcie, jak w polskich żyłach zaczyna krążyć zupełnie nowa krew. (...) Jesteśmy narodem obarczonym potężnym obowiązkiem – musimy dać przykład Europie. Przykład, pod wpływem którego kontynent wróci na swoje stare łono. A teraz rechotajcie Biedronie, Kwaśniewskie, Schetyny... Wasze drwiny spadają kroplami lodu do stóp Polski, która po was idzie”.
W „Polska. The Times” Paweł Kukiz manifestuje wysoką samoocenę i dobre samopoczucie: „Jeśli poszedłbym do PE teraz, to moralnie byłbym bliski Koalicji Europejskiej. Ja do Sejmu przyszedłem po zmiany ustrojowe i muszę zostać na miejscu”.