– Bardzo pana przepraszam, jak dojść do…
– Nie wiem, ja nietutejszy.
– Znaczy słoik? Nie wie pan? To ja panu wytłumaczę.
– Skoro pan wie, to po co pan mnie zaczepia i zawraca głowę?
– Ja wiem, że wiem, tylko chcę sprawdzić, czy pan wie, że ja wiem.
– A ch… panu do tego, co ja wiem, a czego nie wiem!
– Niech pan się nie unosi! Z całym szacunkiem, chcę się dowiedzieć, co pan – jako Polak – wie i myśli. Co myślą Polki i Polacy. Pan jest Polakiem?
– A kim? Mam pokazać czy wierzy pan na słowo? A po co to panu, co ja wiem? Pan z policji? Pokaż blachę.
– Czy ja wyglądam na blacharza? Chcę tylko zapisać, co myślą Polki.
– …Polki to nie do mnie…
– …i Polacy. Wierzy pan na słowo czy mam pokazać?
– Ale po co to panu?
– Muszę pana wpisać na listę Polek i Polaków, z którymi rozmawiałem.
– To kim pan do cholery jest – Polką czy Polakiem – bo już nie rozumiem.
– Polakiem, a pan?
– Też pytanie! Oczywiście, że Polakiem! A kim miałbym być? Czy ja wyglądam na sikha? Turban noszę? Albo pióropusz – jak Indianin? I w ogóle co to ma do rzeczy? Co za czasy, nawet nie można wyjść po papierosy.
– To ważne. Bo ja rozmawiam tylko z Polakami.
– Dziwne hobby rozmawiać z Polakami. Był pan z tym u lekarza?
– Jasne! Pokazali mi księgę zapisów. Mam termin za dwa lata. Powiedziałem tej w rejestracji, że dwa lata nie pociągnę. Sercowy jestem.
– I co ona na to?
– „To ja pana zapiszę ołówkiem” – tak powiedziała. Ludzie nie mają serca, a jak mają, to chore.
– A od kiedy pan to ma, że pan tak musi z Polką albo z Polakiem?
– W Boże Ciało będą trzy miesiące. Mamy pójść do Polek i Polaków i powiedzieć Polkom i Polakom, że my – Polki i Polacy – jesteśmy po ich, Polek i Polaków, stronie.
– A co pan ma Polkom i Polakom do zaoferowania?
– Właśnie to chcę od pana usłyszeć! Trafił pan w dziesiątkę. Dokładnie tego chcemy się od pana dowiedzieć. Żeby być blisko ludzi. Do lipca mamy się dowiedzieć, co myślicie, czego chcą Polki i Polacy. W sierpniu wszystkie odpowiedzi i postulaty zbierzemy, podsumujemy, przeanalizujemy, podzielimy, odwirujemy, pomnożymy przez miliony Polek i Polaków i w pana imieniu napiszemy program, który pan dostanie we wrześniu do domu, żeby pan się nie musiał fatygować i żeby pan wiedział, co pan ma myśleć w październiku. Warto ten projekt zatwierdzić.
– Ja – zatwierdzić?! Za kogo pan mnie ma? Wypraszam sobie! Ja nigdy nie zatwierdzam, zwłaszcza w towarzystwie.
– Ale nie za darmo, niech się pan nie denerwuje.
– Ja się nie denerwuję. To wy macie gacie pełne strachu przed wyborami.
– Rozumiemy, że to musi kosztować.
– Aaa, to inna rozmowa… Więc ile pan proponuje? Mów pan do ręki!
– Zaraz, zaraz. Najpierw musimy ustalić, czy pan jest zwykłym człowiekiem.
– A jaki mam być? Nie widzi pan, że nie mam trąby jak słoń ani kolców jak jeż? Ślepy pan czy co?
– Tylko bez personalnych wycieczek. Tu stoi wyraźnie napisane: Idziemy do zwykłych ludzi, do Polek i do Polaków, do gmin…
– Do gminu?
–…i do powiatów. Piąta rano – wały powodziowe, szósta – kościół, siódma – targ, ósma – szkoła, dziewiąta – szpital, dziesiąta – remiza, jedenasta – Wojska Obrony Terytorialnej, dwunasta – pomnik wyklętego bohatera, trzynasta – zakłady mięsne (w tym obiad), czternasta – tablica ku czci ofiar, piętnasta – poświęcenie sztandaru, szesnasta – zaślubiny z Mierzeją imienia Świętej Pamięci. I cały czas zwykli ludzie.
– Dość bajeru, czas to pieniądz. Mów pan, ile do ręki.
– Proszę bardzo. 500 plus plus 500 razy n, gdzie n równa się liczba dzieci poniżej 60. roku życia, plus 888 plus, 888,888 i tak aż w nieskończoność, skrócony wiek rytualny, plus 300 plus na wyprawkę plus zwolnienie od podatku do 26. roku życia, dodatek na pampersy (to pana jeszcze nie dotyczy, ale ma być obniżony), dzieciom nawet na studiach parę groszy się przyda, a i panu na emeryturze też, chociaż po co emerytowi pieniądze, skoro wszystko ma za darmo? Lekarstwa za darmo, autobus za zero. Znajomy emeryt opowiadał, że całe dorosłe życie oszczędzał na masę spadkową, a teraz, kiedy stoi już nad grobem i może wydawać jak Duda w Białym Domu Towarowym, to nie ma jak tej masy wydać. Restauracje nie dla niego, bo żołądek już nie taki, a jelita już są po tamtej stronie. Samolotem F-35 latać lekarz zakazał, bo przeciążenia, promem też nie, bo choroba morska, wpław nawet Mierzei nie przepłynie, bo ciągle nieprzekopana. Od alkoholu głowa mu pęka, na panienki go nie stać, to znaczy stać, ale nie stać.
– To na kogo taki emeryt będzie głosować?
– Wszystko jedno, byle nie dawali mu pieniędzy.
– Ja go rozumiem. Jestem w kategorii wiekowej 80+. Jak do mnie telefonują np. z propozycją darmowych badań, to najpierw pytają, ile mam lat. Jak odpowiadam ile, to się rozłączają, chamy niemyte, bo „tę kategorię wiekową mamy już wypełnioną”. Znajomy emeryt, który co wieczór ogląda „Fakty” TVN, codziennie dostaje instrukcję, na co wpłacić: Na chore dziecko – namawia Pochanke. Na podróż do kliniki w Dallas – namawia Kajdanowicz. I tak tę forsę wyciągają. Na dziecko pogryzione przez psa. I na psa pogryzionego przez dziecko. Po kilku dniach fakty są takie, że człowiek jest zrujnowany i biedaczysko musi się przerzucić na „Wiadomości” TVP, bo są bezpłatne i bogate. I jaką ma opiekę! Pielęgnuje go dr Ogórek.