Szef „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota chłodno analizuje postawę Donalda Tuska: „Słuchając z uwagą każdego z przemówień Donalda Tuska, nabieram pewności, że przewodniczący zdecydował się na swoisty polityczny coaching. Mobilizuje, zagrzewa do walki, wspiera opozycję. Świeci aureolą wielokrotnego zwycięzcy. (…) Problem w tym, że te wystąpienia są trochę jak śpiew homeryckich syren z »Odysei«. Zasłuchana klasa polityczna i lojaliści opozycji wsłuchani w ten syreni śpiew zapominają o rzeczywistości. Łudzą się nadzieją, że Tusk rozwiąże polskie problemy, że wróci i wygra. Jednak, na razie, to tylko projekcja ich nadziei i marzeń. Tusk niczego nie obiecał”.
W rozmowie z portalem OKO.press szef SLD Włodzimierz Czarzasty mówi: „Ukułem termin »populizm progresywny«. Są dwa rodzaje populizmu w Polsce – jeden mocno prawicowy, drugi progresywny. Jeden i drugi oparty na tych samych zasadach – jesteśmy w stanie obiecać wszystko, byle zdobywać głosy. A co będzie, to będzie”. I wyjaśnia: „ten temat [którym wygrywa się wybory] nazywa się zupełnie inaczej: obiecać i zrobić. (…) kiedyś powiedziałem: damy wam to, co dał wam PiS, i oddamy wam to, co PiS wam zabrał. PiS obiecał i zrobił”.
Jan Rokita martwi się o Rafała Trzaskowskiego („Sieci”): „Przybranie politycznej »gęby« patrona »tęczowych mszy« jest więc aktem świadomej rezygnacji z ubiegania się o prezydenturę. Być może Trzaskowski zakłada, że właśnie nadeszła u nas wyczekiwana chwila prawdziwej rewolucji kulturowej, w wyniku której Polacy en masse staną się homoentuzjastami. Dziwność przypadku Trzaskowskiego polega bowiem na tym, że albo musiał on bezmyślnie ulec ideologicznemu zaczadzeniu, albo też założył, iż moment antychrześcijańskiej i homoentuzjastycznej rewolty nadszedł w Polsce właśnie teraz.