To nie był mój ulubiony kubeczek, ale czułem do niego sympatię. Z fajansu naszego politycznego został zrobiony. I wzorki miał. Miał, bo kubeczka już nie ma. Rozbił się o betonową pustynię polskiej codzienności. Trzej jego właściciele zbierają teraz potłuczone kawałeczki. Temu najważniejszemu co prawda ucho w ręku zostało, ale herbaty wspólnie już nie zaparzą. I znów się wzmocni ten czwarty, z samowarem na zapleczu.
Zarządzający samowarem główny nasz szachista (słynne jest jego otwarcie dwiema wieżami naraz) zapowiada dalsze zwycięskie posunięcia, by przedłużyć „ten dobry czas dla Polski”.