W ekipie „zaufanych” była jedynym żołnierzem bez przydziału. I trafiła na medialny front. Zadanie dość karkołomne dla osoby, która dotąd żyła w cieniu.
Kilka dni temu objęła stanowisko dowodzenia – ascetyczny, wyczyszczony z bibelotów gabinet po Danucie Waniek. Elżbieta Kruk, 47-letnia zadbana szatynka, małą wagę przykłada do rzeczy doczesnych. Wystroju wnętrza nie zamierza zmieniać. W Krajowej Radzie szykuje za to małe trzęsienie ziemi. – Będą zmiany – mówi. Nowa przewodnicząca pali papierosa za papierosem. Po półtoramiesięcznej abstynencji to bez wątpienia porażka, ale i taka jest cena awansu.
W myśl nowej ustawy obowiązki KRRiTV gwałtownie się kurczą. Sprawy związane z techniką przekazu przechodzą do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. – My będziemy się zajmować powoływaniem rad nadzorczych, przyznawaniem i odnawianiem koncesji, a także monitorowaniem mediów – mówi Kruk. Tyle że i do monitorowania mediów ma powstać nowy urząd. Tak przynajmniej wynika z paktu stabilizacyjnego.
Jej nominacja była zaskoczeniem, bo PiS forsował zmianę ustawy medialnej pod hasłem odpolitycznienia. Pałac Prezydencki, jak mówią źródła, myślał najpierw o Annie Kamińskiej, byłej rzeczniczce Lecha Kaczyńskiego, mówiło się też o Andrzeju Gelbergu. Nietrafne okazały się jednak spekulacje, że szefem Krajowej Rady zostanie ktoś związany ze środowiskiem dziennikarskim. – Prezydentowi zależało, by na tym stanowisku postawić osobę wolną od jakichkolwiek związków z mediami – tłumaczy Elżbieta Jakubiak. To akurat się udało.