Maciej Mitera w 2018 r. dostał od Zbigniewa Ziobry awans życia – został członkiem i rzecznikiem prasowym powołanej przez PiS KRS oraz prezesem Sądu Rejonowego Warszawy-Śródmieście. Rok temu mówił POLITYCE, że na tych nominacjach tylko stracił finansowo. Dodawał, że na szczęście jego pracująca na rynku nieruchomości żona zarabia więcej, zatem on może pewne rzeczy robić dla idei. Jednak z oświadczeń majątkowych sędziego Mitery wynika, że na tych awansach zyskał finansowo. I to sporo. Jego oszczędności z poziomu „ok. 20–25 tys. zł” (zapis z oświadczenia majątkowego) w 2016 r. wzrosły do 210 tys. zł w 2018 r.
O ile jeszcze w 2016 r. do sędziowskiej pensji dorobił tylko na wykładach – 30 tys. zł, to już dwa lata później zarabiał dodatkowo: jako członek i rzecznik KRS – 90 tys. zł, jako członek komisji odpowiedzialności zawodowej – 30 tys. zł oraz jako członek komisji egzaminacyjnej na radców prawnych – 12 tys. zł; plus 50 tys. zł z wykładów na uczelniach. Razem 182 tys. zł dodatkowego zarobku rocznie.
– Zatrudnianie w ministerialnych komisjach egzaminacyjnych prezesów sądów powoływanych przez Ziobrę to zwykła korupcja polityczna i tworzenie sędziowskiej kasty ministerialnej – mówi jeden z sędziów. O bliskich relacjach Mitery z Ziobrą świadczy fakt, że kiedy cztery lata temu zapraszał znajomych na towarzyskie świętowanie doktoratu z historii prawa, informował, że będzie „pan Zbyszek”. Tytuł Mitera obronił na uniwersytecie w Białymstoku.
„Z Pana to jest prawdziwy biznesmen. Myślę, że większość ciężko pracujących sędziów, z obciążeniem 100 proc. spraw, w tym punkcie oświadczenia majątkowego stawia po prostu kreskę” – napisał do Mitery na Twitterze sędzia Bartłomiej Starosta z Forum Współpracy Sędziów, na co dzień pracujący w Sądzie Rejonowym w Sulęcinie.