Opowieść o tej wojnie zupełnie pomija sedno konfliktu. Spór o miejsce Kościoła i religii w państwie, społeczeństwie oraz w polityce rzeczywiście się toczy, ale wywołała go i napędza prawica kościelna i polityczna, nie zaś osoby LGBT, środowiska polityczne czy ruchy obywatelskie wspierające ich wołanie o równe prawa. To Kościół i prawica wybrali pole starcia, rozpętując kampanię przeciwko rzekomej „ideologii LGBT” i domniemanym „potężnym ataku na Kościół” z inspiracji wewnętrznych i zewnętrznych wrogów chrześcijaństwa. Kierunek natarcia wyznaczył sam Jarosław Kaczyński, czyli lider polityczny, a nie religijny. To celowe upolitycznienie sprawy LGBT pod kątem zbliżających się wyborów – ale też tej części Kościoła, która współpracuje z obecną władzą na tym polu.
W roku wyborów parlamentarnych prezes PiS wziął udział w konferencji zorganizowanej przez diecezjalną Akcję Katolicką 25 kwietnia we Włocławku pod hasłem „Być Polakiem – duma i powinność”. To tam, w diecezjalnym muzeum, w ramach wywodów na temat patriotyzmu Jarosław Kaczyński wypowiedział słowa, które można odbierać jako wezwanie bojowe: „Następuje atak na Kościół, jakiego nie było w latach 90. Mam na myśli m.in. film »Kler« – i mamy do czynienia z bezpośrednim atakiem na rodzinę i dzieci: seksualizacja dzieci, ten cały ruch LGBT, gender. (…) To jest importowane, ale one dzisiaj rzeczywiście zagrażają naszej tożsamości, naszemu narodowi, jego dalszemu trwaniu i wobec tego polskiemu państwu”.
Lider PiS postawił diagnozę i wskazał wroga. Reszta należy do propagandowego pasa transmisyjnego jego partii. I pas ruszył, a po Białymstoku i kazaniu abp. Jędraszewskiego – przyspieszył. Włączyła się część biskupów i księży.