Ksiądz Kazimierz Sowa skomentował: „Wzruszają mnie ludzie niewierzący kończący swoje przysięgi słowami »tak mi dopomóż Bóg«. Czego się nie robi dla kariery i dobrego samopoczucia kolegów”. – A może się nawrócił?! – wyraził nadzieję inny ksiądz.
Nawrócenie w przypadku Kamińskiego jest możliwe. Mało kto pamięta, że w 1985 r. pikietował sklepy monopolowe z transparentem „Solidarni w trzeźwości”. Akcję organizowało Bractwo Otrzeźwienia działające przy kościele św. Stanisława Kostki. Miał wtedy 20 lat i być może wierzył, że tylko trzeźwość daje wolność. Wydaje się, że dzisiaj już w tej kwestii nie jest ortodoksyjny.
Teczki Kamińskiego
Kiedy w 1993 r. zakładał Ligę Republikańską, rozczarowany partiami politycznymi krytykował wszystkie od prawa do lewa, łącznie z Porozumieniem Centrum. Po latach dołączył do PiS, które kontynuuje dzieło PC. Liga robiła happeningi zabawne i mniej zabawne, np. kiedy sympatycy tej organizacji obrzucali jajkami prof. Jerzego Wiatra, wówczas ministra edukacji narodowej, i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (w Paryżu). Kamiński przekonywał wtedy, że każdy ma prawo do wyrażania poglądów na swój sposób. Teraz jako szef resortu siłowego będzie nadzorował ściganie osób protestujących na ulicach – bo muszą panować porządek i bezpieczeństwo.
Od czasów licealnych deklaruje swój pryncypialny antykomunizm, każdy były członek PZPR to uwłaszczona nomenklatura, ale nie przeszkadza mu, że w jego własnej partii byli pezetpeerowcy są blisko ucha prezesa.
Mariusz Kamiński, kiedyś zaliczany do młodych niepokornych z głowami pełnymi ideałów, dzisiaj 54-latek, który potrafi dogadać się z każdym, aby osiągnąć cel. Na zewnątrz pryncypialny, a w gruncie rzeczy już ułożony do politycznej gry.