Wiele by opowiadać o partiach, które zmieniał; marynarkach, które wyświechtał; spodniach przetartych na kolanach.
Piękna jest i wzruszająca historia życia Marka Kuchcińskiego. Już dzieckiem będąc, siadywał mały Mareczek na przyzbie i niczym Andrzej Bołkoński pod Austerlitz, popatrywał na wysokie, majestatyczne obłoki. Jakże odległe od rodzinnego, przyziemnego Przemyśla. Nic dziwnego, że chcąc ich sięgnąć, poszedł uczyć się historii sztuki na KUL. Zawszeć to bliżej do nieba. Widać jednak nie zechciały go szybujące tam pod sufitami anioły. Nie skończył studiów. Poświęcił się szlachetnej sztuce ogrodnictwa.
Polityka
36.2019
(3226) z dnia 03.09.2019;
Felietony;
s. 96