Prokurator i szef stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia w „Newsweeku” o ministrze sprawiedliwości: „Zbigniew Ziobro nie jest prawnikiem. Jest absolwentem wydziału prawa i aplikacji prokuratorskiej. Prawa się nie można nauczyć. Można sobie wbić do głowy przepisy, ale żeby zostać prawnikiem, trzeba tym prawem nasiąkać przez lata. (…) W moim środowisku nie ma ludzi, którzy mówią o nim z jakimkolwiek respektem. (…) Chciałby być królem Polski, władcą absolutnym. Na razie jest, powiedzmy to sobie szczerze do końca, ojcem hejtu w prokuraturze”.
Piotr Semka, nie szczędząc zarzutów środowisku opozycji, pisze w „Do Rzeczy” o aferze b. wiceministra sprawiedliwości Piebiaka: „Nie wiadomo, co bardziej rzuca cień na ministra Zbigniewa Ziobrę – to, że dobrał sobie tak pozbawionych wyobraźni współpracowników, czy to, że – jak twierdzi – o niczym nie wiedział. Linia obrony, że to tylko kłótnia między dwiema grupami sędziów, nie brzmi poważnie. (…) Czas pokaże, w jakim stopniu Emigate zaszkodzi rządzącej partii. Na razie jej liderzy mają czas na refleksję, jakie kadry wystawili do zmieniania resortu sprawiedliwości”. Jak to jakie? Słuszne.
I zmysłowe. Oto jeden z sędziów grupy szkalującej kolegów pisze do osławionej „Emi” („GW”): „Najpierw masaż, później pieszczoty językiem, później ostry seks, później wymiana informacji, pisanie, wspólny prysznic, seks pod prysznicem, korekta tekstu, wysyłka, mokry pocałunek i do poszukiwań kolejnych tematów (…)”. Do niniejszej rubryki jak znalazł.
We „Wprost” Jan Wróbel stawia interesującą tezę: „Gdyby Jarosław Kaczyński przełamał niechęć do internetu i zaczął udzielać się na jakimś forum społecznościowym (»Czynni szatani«?