Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Plan prezesa

Jak sięgam pamięcią, przy każdych wyborach słyszeliśmy, że są one niezwykle ważne, może nawet najważniejsze, ponieważ zawsze istniały jakieś istotne okoliczności, które wskazywały, że w przyszłości może od nich wiele zależeć. Teraz oczywiście słyszymy to samo. O ile jednak w tamtych przypadkach chodziło o różnice w koncepcjach poszczególnych partii, które wszelako mieściły się w ramach rozwiązań i instytucji demokratycznych, o tyle teraz mamy do czynienia z pierwszym wyborczym starciem, w którym ewidentne jest, że jedna strona chce to, co było i ciągle jeszcze jest zdobyczą Polski i Europy, mianowicie liberalną demokrację, zastąpić tym, co Orbán nazywa demokracją nieliberalną. Czyli chce od demokracji odejść. Stąd ten wybór ma zupełnie inny charakter niż wcześniejsze spory – nawet ten z 2015 r., bo wówczas nie spodziewaliśmy się jeszcze, że PiS będzie tak bezczelnie łamało konstytucję.

Ugrupowania trzymające się wartości demokratycznych muszą stoczyć walkę z partią, która nie kryje, w jakim kierunku będzie szła. PiS nie tylko będzie chciało utrwalić wszystkie niegodziwości, których się dopuściło, ale też dokończyć reformy i – jak zapowiedział prezes – wprowadzić kilka nowych pomysłów. Dokończenie reform oznacza wzięcie pod but sądów. PiS liczy, że powtórny wybór będzie legitymizował te działania w oczach UE – Morawiecki będzie mógł powiedzieć: mieliście zastrzeżenia, ale zobaczcie, ludziom to się podoba.

Natomiast te nowe pomysły to państwo korporacyjne – czyli de facto odwołanie do idei włoskiego faszyzmu. To państwo, w którym oczywiście odbywają się jakieś wybory, niemniej opozycja, o ile w ogóle istnieje, ma niewiele do powiedzenia, a różnego rodzaju stowarzyszenia są pacyfikowane, bo ogólna idea zakłada, że jesteśmy jedną wielką rodziną, na czele której stoi ojciec, wódz, duce.

Polityka 41.2019 (3231) z dnia 08.10.2019; Komentarze; s. 9
Reklama