Polityk z Nowogrodzkiej twierdzi, że w badaniu exit poll 20 proc. pytanych odmówiło odpowiedzi: – Jutro się okaże, czy to byli nasi wyborcy, czy opozycji. Prawda jest taka, że nie mamy powodu otwierać szampana. Naszych rozmówców najbardziej rozdrażniły dobre wyniki PSL i Konfederacji, która według sondażu przeskoczyła próg (ma 6,4 proc. poparcia, może liczyć na 13 mandatów). – W eurowyborach w wieczór wyborczy narodowcy otwierali szampana, a na drugi dzień okazało się, że nie mają mandatu. Zobaczymy, jak będzie tym razem – mówi wicepremier Jacek Sasin. Adam Lipiński stwierdził, że „jak będzie trzeba z kimś rozmawiać, to będziemy rozmawiali. Aczkolwiek wolałbym, żeby to nie była Konfederacja”. Inny współpracownik Jarosława Kaczyńskiego mówi „Polityce”, że partia ma zasoby, aby przekonać do współpracy pojedynczych posłów, gdyby nie udało się uzyskać większości. Dobieranie koalicjanta raczej nie wchodzi w grę.
Jeśli narodowcy z Konfederacji wylądują pod progiem, to dla PiS będzie doskonała wiadomość – bo to on zgarnie premię w postaci dodatkowych mandatów. Złego słowa zebrani przy Nowogrodzkiej nie powiedzieli o PSL. – Jak jutro się okaże, że nie wystarczy nam do samodzielnej większości, to może będziemy musieli się z nimi porozumieć. Jest nerwowo – mówi osoba ze sztabu. Trzeba przypomnieć, że Władysław Kosiniak-Kamysz, lider ludowców, wiele razy zarzekał się w kampanii, że nie wejdzie do rządu z partią Kaczyńskiego.