Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W PiS minorowe nastroje. Wynik poniżej oczekiwań

Jeśli ostatecznie narodowcy z Konfederacji wylądują pod progiem, to dla PiS będzie doskonała wiadomość, bo to on zgarnie premię w postaci dodatkowych mandatów. Jeśli ostatecznie narodowcy z Konfederacji wylądują pod progiem, to dla PiS będzie doskonała wiadomość, bo to on zgarnie premię w postaci dodatkowych mandatów. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Liczyliśmy na 260 mandatów, na ten moment jest 239 i nie wiadomo, czy do rana się utrzyma. Prezes nie jest zadowolony – mówi ważny polityk PiS zaangażowany w prace sztabu wyborczego.

Polityk z Nowogrodzkiej twierdzi, że w badaniu exit poll 20 proc. pytanych odmówiło odpowiedzi: – Jutro się okaże, czy to byli nasi wyborcy, czy opozycji. Prawda jest taka, że nie mamy powodu otwierać szampana. Naszych rozmówców najbardziej rozdrażniły dobre wyniki PSL i Konfederacji, która według sondażu przeskoczyła próg (ma 6,4 proc. poparcia, może liczyć na 13 mandatów). – W eurowyborach w wieczór wyborczy narodowcy otwierali szampana, a na drugi dzień okazało się, że nie mają mandatu. Zobaczymy, jak będzie tym razem – mówi wicepremier Jacek Sasin. Adam Lipiński stwierdził, że „jak będzie trzeba z kimś rozmawiać, to będziemy rozmawiali. Aczkolwiek wolałbym, żeby to nie była Konfederacja”. Inny współpracownik Jarosława Kaczyńskiego mówi „Polityce”, że partia ma zasoby, aby przekonać do współpracy pojedynczych posłów, gdyby nie udało się uzyskać większości. Dobieranie koalicjanta raczej nie wchodzi w grę.

Jeśli narodowcy z Konfederacji wylądują pod progiem, to dla PiS będzie doskonała wiadomość – bo to on zgarnie premię w postaci dodatkowych mandatów. Złego słowa zebrani przy Nowogrodzkiej nie powiedzieli o PSL. – Jak jutro się okaże, że nie wystarczy nam do samodzielnej większości, to może będziemy musieli się z nimi porozumieć. Jest nerwowo – mówi osoba ze sztabu. Trzeba przypomnieć, że Władysław Kosiniak-Kamysz, lider ludowców, wiele razy zarzekał się w kampanii, że nie wejdzie do rządu z partią Kaczyńskiego.

Czytaj więcej: Koalicja zadowolona z drugiego miejsca

Gowin poirytowany, Ziobro liczył na więcej

Koalicjanci PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy też liczyli na więcej. – To nie była łatwa kampania. Czekamy na ostateczne wyniki. To są tylko sondaże, ale ten wynik daje nadzieje na przedłużenie mandatów. Przed nami czas namysłu nad ostatecznym wynikiem. Musimy zobaczyć, ilu posłów Solidarnej Polski zostało wybranych. Poprzednio było ich ośmiu i oby tym razem nie było ich mniej – mówił Zbigniew Ziobro.

Rzecznik resortu sprawiedliwości Jan Kanthak, ostatni na liście PiS na Lubelszczyźnie, mówił w kolejce do wejścia na wieczór wyborczy, że raczej nie liczy na mandat. Jacek Ozdoba, dziewiąty w okręgu płockim, pocieszał Kanthaka, że z ostatniego miejsca i tak ma większe szanse niż on ze środka listy. – Ja zorganizowałem koncert Bayer Full, ale to chyba też mi nie pomoże. Żałuję, że nie zawalczyłem o ostatnie miejsce na liście – mówił Ozdoba. Anna Krupka, dwójka na liście ze świętokrzyskiego, już przyjmowała gratulacje: – Mam drugi wynik w regionie, zaraz za jedynką koalicjanta. Tą jedynką był Ziobro.

Jarosław Gowin nawet nie próbował kryć niezadowolenia. Musimy wyciągnąć wnioski, dlaczego mimo znakomitego wzrostu gospodarczego i najszerszych w Unii programów społecznych ponad połowa Polaków zagłosowała na partie opozycyjne. Był wyraźnie poirytowany nadspodziewanie dobrym wynikiem PSL. W kuluarowych rozmowach stwierdził, że Zjednoczonej Prawicy zaszkodziły zapowiedzi PiS, które uderzą w przedsiębiorców, więc ludowcy zgarnęli ich poparcie. – PSL odebrał nam głosy centrowych wyborców, którzy chcą normalności w Polsce i zagłosowali za zdrowym rozsądkiem reprezentowanym przez Kosiniaka-Kamysza – uważa Gowin.

Przejście dla VIP-ów

Wielu zaproszonych gości, z przypiętymi do ubrań plakietkami z logo PiS, nie dostało się do siedziby tego wieczoru. Wejścia pilnowali ochroniarze PiS z Grom Group, każdy musiał też przejść kontrolę Służby Ochrony Państwa. Kolejka sięgała aż na ulicę Nowogrodzką. Przez stojący w kolejce tłum musieli przebijać się wicemarszałek Ryszard Terlecki, europosłanka Beata Mazurek (wołała do Terleckiego: „Rysiek, pchaj się!”), europoseł Jacek Saryusz-Wolski i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Pomogła interwencja Dominika Tarczyńskiego, który nakazał rozstąpić się wszystkim i zrobić „przejście dla VIP-ów”. Kiedy ktoś zaczął wspinać się po poręczy, żona Kacpra Płażyńskiego nie wytrzymała: „Wychodzimy, nie będę uczestniczyć w tym chlewie”.

Czytaj także: Co nas czeka po tych wyborach?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną