Kraj

W łuk wygięci

Ktoś mi może powiedzieć, że wierszyki tu fastryguję, zamiast poważnie traktować sytuację w Polsce. Jak mam poważnie traktować?

Duma miesza się z radością, gdy ma się do czynienia z wizjonerem. Siedmiu jest u nas takich albo siedemnastu. Nazwisk nie podaję, bo RODO. Ale o jednym mogę tak napisać, że się wszyscy domyślą. To minister sportu, który w dodatku, jeśli znajdzie trochę wolnego czasu, podpisuje się jako premier. I wtedy zapowiada: za 20 lat staniemy się wielkim narodem. Więcej, mówi, jak to zrobi. Po prostu będzie wszędzie budował wyłącznie buspasy. Ale – i tu tkwi sedno pomysłu – wjedzie na nie tylko samochód z czterema osobami w środku. Pojedynczo będą mogli wjeżdżać jedynie księża, bo ksiądz zawsze jedzie z Bogiem, a Bóg jest, jak wiadomo, w trzech osobach. Niech każdy w samochodzie zaoszczędzi choćby pół godziny. Cztery osoby – 120 minut. Pracujemy pięć dni w tygodniu – to już 600 minut. A przez miesiąc – 2400. W tym wolnym czasie będzie można codziennie podnosić poziom patriotyzmu, oglądając telewizję Kurskiego i nowe wspaniałe seriale hollywoodzkie naszej produkcji: „Jedliśmy czosnek na tyłach wroga”, „Śmichy-chichy prosto z łychy do michy” oraz „Wiadro Mości Prezesa”.

To oczywiście była tylko rozgrzewka ministra sportu. Potem ułożył się na biało-czerwonym kocyku i wygiął w łuk triumfalny. W najbliższej przyszłości zainwestujemy miliardy w wielkie polskie projekty, które wzmocnią naszą międzynarodową pozycję – powiedział. I tu zaczął śpiewać swoją wersję arii z kurantem ze „Strasznego dworu”: Cisza dokoła/a przecież już niedługo/ setki miliardów strugą/forsy ten użyźnią kraj/się Via Baltica z Via Carpatią splotą/utka się sieć budowy CPK/ do Świnoujścia tunel zrobię po to/by ciężarówek karawana szła. /I gazociąg Baltic Pipe’u, i Mierzei przekop też,/i Polaku, taki raj tu/ujrzysz wtedy, wierz mi, wierz!

Polityka 48.2019 (3238) z dnia 26.11.2019; Felietony; s. 97
Reklama