Dopiero po lekturze ukazującej się właśnie jego książki-pamiętnika człowiek odkrywa, że w sumie bardzo mało wiedzieliśmy o tym, czym się zajmował i w ogóle jak sobie radził (pierwszy w historii i na długie lata pewnie ostatni) „polski” przewodniczący Rady Europejskiej. Jakieś informacje oczywiście do kraju docierały, ale na ogół zdawkowe. Tzw. media publiczne w ogóle Tuska ignorowały lub skupiały się na jego krajowych „winach” i przesłuchaniach, a pozostałe relacjonowały aktywności Tuska raczej skąpo, wychodząc z założenia, że Polacy niezbyt interesują się nudną problematyką europejską. Szkoda. Teraz możemy to hurtem nadrobić i naprawdę warto na to poświęcić parę godzin. Donald Tusk napisał osobistą historię światowej polityki ostatnich pięciu lat, wykorzystując swoją absolutnie wyjątkową pozycję aktywnego uczestnika zdarzeń i jednocześnie nieco zdystansowanego, czasem złośliwego obserwatora. Od pokoleń żaden Polak nie miał takiego wewnętrznego wglądu za kulisy globalnej i europejskiej dyplomacji, łącznie z tajnymi i poufnymi negocjacjami; żaden polski polityk nie miał tak bliskich, osobistych kontaktów ze wszystkimi właściwie przywódcami współczesnego świata. Tytuł „Szczerze” jest trochę prowokacyjny, bo na pewno Tusk nie opisał wszystkiego – ten pamiętnik musiał być i jest selektywny – ale to, co czytamy, brzmi prawdziwie i nadspodziewanie otwarcie.
Donald Tusk pełnił funkcję „prezydenta Europy” w bardzo intensywnych czasach. Dość przypomnieć, że kiedy wyjeżdżał do Brukseli, prezydentem USA był Barack Obama, David Cameron dopiero myślał o przeprowadzeniu referendum w sprawie brexitu, we Francji prezydentem był François Hollande, w Polsce Bronisław Komorowski, na Ukrainie obejmował władzę Petro Poroszenko, a w Grecji nowy premier Aleksis Tsipras.