111 mln zł wydała w 2018 r. Polska Fundacja Narodowa (prawie sześć razy więcej niż w 2017 r.).
PFN powstała pod koniec 2016 r., aby „pokazywać Polskę piękną, przyjazną i ambitną”. Zrzuca się na nią 16 kontrolowanych przez PiS państwowych spółek (m.in. Orlen, PKO BP, Azoty, PKP), które w ciągu dekady mają przelać na konto fundacji łącznie 633 mln zł. W opublikowanym w noc sylwestrową raporcie ujawniono, że 33,4 mln zł poszło na „promocję RP za granicą, w tym ochrona jej wizerunku, a także przeciwdziałanie rozpowszechnianiu w kraju i za granicą informacji i publikacji o nieprawdziwych treściach historycznych, krzywdzących lub zniesławiających Rzeczpospolitą Polską i Naród Polski – Reputacja”. O co konkretnie chodzi, nie wiadomo. Podobnie jak w przypadku kolejnej kosztownej inicjatywy, czyli projektu „Polska w Ameryce”, za 23 mln zł.
5,5 mln zł pochłonęła wyprawa polskiego jachtu do stu portów świata – nie wiadomo, do ilu dopłynął, pewne jest, że po siedmiu miesiącach cumowania w amerykańskim porcie (z powodu złamanego masztu) jacht w listopadzie 2019 r. dotarł do Europy. 12 mln zł poszło na program „100 x 100”, czyli zaproszenia do Polski stu „sławnych osób” (pierwszy gościł u nas były kierowca wyścigowy Mika Häkkinen); 9 mln zł – na dofinansowanie młodych sportowców; 2,56 mln zł – na spot z Melem Gibsonem z okazji stulecia niepodległości Polski. 580 tys. zł kosztowało „przygotowanie działań dotyczących projektów filmowych” (jakich, też nie wiadomo). 1,4 mln zł fundacja przeznaczyła zaś na „kampanię informacyjną dotyczącą zmian nazw ulic – Dekomunizacja”.
Choć premier Morawiecki nie był zwolennikiem działalności PFN, osoba z jego bliskiego otoczenia broni tych wydatków: – To był rok stulecia odzyskania niepodległości i PFN nie oszczędzała na promocji.