Piotr Zaremba podsumował w „Polska. The Times” wydarzenia i ludzi z 2019 r.: „Mateusz Morawiecki. Kilka razy uciekł spod noża, przetrzymując kłopoty wizerunkowe i podchody zawistnych kolegów z PiS. Nauczył się poruszać w dworskich układach wokół coraz mniej zdrowego Jarosława Kaczyńskiego. I z oschłego »bankstera« stał się kochanym bohaterem pisowskiego elektoratu. Niestety osiągnął to kosztem wyrzeczenia się własnego zdania w wielu kwestiach. (…) Nie osiągnął jednak podstawowego celu. Rządowy aparat to wciąż bardziej dojna krowa pisowców niż narzędzie osiągania narodowych celów”.
W „Dużym Formacie” Krzysztof Varga wyciąga wnioski z lektury zbioru felietonów „Teraz albo nigdy” Szymona Hołowni: „Swoim bezkompromisowym socjalizmem zawstydziłby Hołownia samego Zandberga, swoim wegetarianizmem oraz czułością do flory i fauny – Olgę Tokarczuk, a swoim miłosierdziem wszystkich świętych. (…) Pomysł na naprawę świata ma rewolucyjnie prosty i w istocie nadzwyczaj łatwy do zrealizowania: po prostu musimy się wszyscy dogadać. (…) Gdyby przeprowadzano powszechne wybory na prymasa Polski – głosowałbym na Hołownię. (…) Tymczasem miast zakonnika mamy kandydata na prezydenta. I musimy nieść to brzemię”.
Wspierający Hołownię politolog Rafał Matyja mówi „Newsweekowi”: „Język Hołowni jest zupełnie nowy i mam nadzieję, że nie nauczy się starego. (…) Hołownia jest showmanem. Dla niego występ w telewizji nie jest problemem, a to jest ważne w polityce. Doskonale wie, gdzie są jego mocne strony, co powinien nadrobić, kiedy może zagrać sobą, kiedy nie powinien tego robić. Trzecia rzecz, którą mnie Szymon przekonał, to pomysł na prezydenturę, taką, która polega na klejeniu społeczeństwa, na pokazywaniu, że państwo jest też dla ludzi słabszych, nie tylko dla fajnopolaków.