Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Fura z węglem

Nakręcić lekką komedię o podłościach rządów PiS? Myślę, że nawet Staszek Bareja miałby z tym kłopot.

Czas nas ostatnio straszliwie pogania i ja go rozumiem. On wie, że za chwilę może być za późno. Na wszystko. Poza opuszczeniem rąk, oczywiście. Ale nie o tym dziś chciałem.

Niedawno w tygodniku rybackim „Sieci” redaktor Stanisław Janecki napisał wspomnienie o Staszku Barei z okazji 90. rocznicy urodzin reżysera. Myśl przewodnia artykułu brzmi: wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu z Barei. Odważnie napisane. Zapachniało nawet trochę Biblią, w której wszyscy są dziećmi Adama i Ewy. Mam jednak wrażenie, graniczące z pewnością, że będąc na miejscu Pana Boga, Staszek nie wyrzuciłby ich z raju. Stwórca sam przecież zaplanował prowokację z wężem i nie miał cienia wątpliwości, jak się ona skończy. Co zrobiłby Bareja, gdyby widział, że młodzi idą pod jabłonkę? Zawróciłby ich i powiedział: Tam czeka Szatan przebrany za węża, jest to kawał łobuza i kłamcy. Zobaczycie tabliczkę: „Nie zrywać i nie jeść”, ale gad tak was skołuje, że zerwiecie i zostaniecie wygnani. Rozkazów boskich zmieniać nie mogę, choć wiem, że was korci. Zrobimy więc tak, nie tkniecie dziś nawet jednego jabłka, poczekacie, aż dojrzeją i spadną z drzewa. Z ziemi podnieść możecie. Będą słodkie, nastawimy je na bimber. Wszystko będzie cacy. Zjeść wam nie wolno, ale wypić i owszem. Nawet ja sobie na szklaneczkę pozwolę. Od razu zrobi się przyjemniej. Staszek był człowiekiem dobrym, wiedział, co zrobić, gdy ktoś jest w dużych kłopotach. Wspierał ludzi, często sam się narażając.

Janecki w swojej rozprawce często cytuje sążniste kawałki książki Jacka Fedorowicza „Mistrz offu”. Jak choćby o tym, że Bareja nie znosił symulowania pracy i marnotrawstwa. To prawda. Więcej, wiem, że te tabuny różnych krewnych, Misiewiczów i innych, których przysyła Nowogrodzka do rządu i państwowych spółek, aby im płacić 15 tys.

Polityka 3.2020 (3244) z dnia 14.01.2020; Felietony; s. 89
Reklama