Na Marszu Tysiąca Tóg pojawił się tłum sędziów, co specjalnie nie zdziwiło posła PiS Marka Suskiego. Według niego tak duża liczba sędziów protestujących przeciwko ustawie „kagańcowej” wynika z faktu, że „to środowisko się replikowało”, na skutek czego mimo upadku PRL powstawały coraz to nowe kopie sędziów peerelowskich, następnie kopie tych kopii, a nawet – choć może trudno to sobie wyobrazić, nie będąc posłem Suskim – kopie kopii tamtych kopii. Proceder trwa od lat, nie pomagają karne przeniesienia, degradacje, hejt ze strony TVP ani rekwirowanie tóg. Dążący do wymiany sądowych elit minister Zbigniew Ziobro walczy z tym zjawiskiem, ale jest bez szans, bo w odróżnieniu od sędziów ani on, ani urzędnicy jego ministerstwa się nie replikują, tylko rozmnażają w sposób naturalny, który, nie oszukujmy się, jest sposobem powolnym, dlatego do szybkiej wymiany elit się nie nadaje.
Prościej i bez używania obcych słów całą tę patologię opisał w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Die Welt” premier Morawiecki, stwierdzając, że „komunistyczni sędziowie w latach 90. kształcili swoich następców i tym samym odcisnęli na nich swoje piętno”. To, niestety, sprawy bardzo trudne i bardzo polskie, dlatego boję się, że normalny Niemiec raczej niewiele z tego zrozumie. Bo jak np. temu Niemcowi wytłumaczyć, że straszliwe komunistyczne piętno noszą dziś na sobie wszyscy polscy sędziowie, z wyjątkiem tych popierających PiS i skupionych dziś wokół Zbigniewa Ziobry, którzy w celu uniknięcia piętna różnymi sposobami po prostu nie dali się komunistycznym oprawcom wykształcić, a podsuwaną przez nich wiedzę ignorowali albo w geście protestu przyswajali bez zrozumienia, po to, żeby zamiast być cenionymi sędziami lub ich kopiami, móc pozostać uczciwymi magistrami.