Panna Święta ponoć nie posiada się ze szczęścia. Druga osoba w państwie, marszałek naszego Sejmu, się o to postarała. Elżbieta Witek na Jasnej Górze przekazała jej większość obowiązków władzy ustawodawczej i wykonawczej. O sądowniczej nie wspominam, bo za chwilę zostanie ona wchłonięta przez dwie wyżej wymienione. „Chcę powierzyć Matce Bożej naszą Ojczyznę, oddać Jej wszystkie sprawy, żeby Ona to wzięła do siebie i w ten sposób działała przez nas, byśmy byli jej narzędziami” – mówiła Witek. Rozumiem, że każdy Polak będzie miał swoje zaszeregowanie w tym niebieskim kolektywie. Ja na przykład chciałbym zostać szefem NIK, a kryształowy Banaś oczywiście na prezydenta. Europa dopiero rozdziawi gęby, gdy zobaczy, że cały nasz rząd to słudzy Najświętszej Marii Panny z malutkimi – jeszcze nieopierzonymi – skrzydełkami u ramion. Ach, i ten świeżutki europoseł. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii spowodowało wejście Dominika Tarczyńskiego. Podobno nie do końca zgodnie z przepisami prawa, ale zgodnie z wolą Bożą, jak ustaliła marszałek Witek. Czego się nie robi dla byłego egzorcysty, przed którym diabły uciekały z szybkością światła świecy. Krótko mówiąc, gwarantowany konstytucją rozdział Kościoła od państwa znów został potwierdzony i wzmocniony.
Z prawnika na magika po raz drugi awansował samego siebie Andrzej Duda. Pierwszy wszyscy pamiętają – ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Ten obecny wiąże się z niesławnymi listami poparcia do neoKRS. Otóż nie ma znaczenia, czy one istnieją, czy istnieją szczątkowo, czy nie istnieją w ogóle. Siłą swojego majestatu prezydent je unieważnił w momencie, gdy – jak sam powiedział w najnowszym wywiadzie – mianował pisowskich sędziów do tego gremium. Uznał, że skoro coś podpisał, to żadne inne papiery są niepotrzebne: „Pełnię urząd prezydenta.